niedziela, 6 lipca 2014

65 - Ace Ventura: Psi Detektyw

Rok wydania: 1997

A oto mamy przed sobą istny fenomen świata gierkowego (i dodatkowo tego bloga), na który ostrzyłem sobie zęby już od dawien dawna. Niespodzianka - gra niezwykle popularna w naszym kochanym kraju, a ledwo co znana za granicą. Ot taka ciekawostka, mój drogi czytelniku - i to wcale nie za sprawą jodłowania tyłkiem.

Sądzę, że samej postaci detektywa Ace Ventury nikomu nie muszę przedstawiać, a jeżeli nawet zajdzie taka potrzeba, to raczej danego osobnika odeślę do obejrzenia (moim skromnym zdaniem) świetnej komedii, z Jim'em Carrey'em w roli głównej, o tym samym tytule (tudzież jej sequela - Zew Natury, nieco słabszego od oryginału, ale nadal posiadającego charakterystyczny zwariowany klimacik). Tutaj będzie jednak nieco inaczej, gdyż prezentowana gra przygodowa czerpie bardziej z kreskówki (tak, kreskówki! Mało znana u nas, wytrwała 3 sezony w amerykańskiej telewizji, w latach 1995-1997/1999-2000) z Ace'm w roli głównej, niż z samego filmu. Wystarczy zresztą, że popatrzycie na jakikolwiek kard z niej i z gry, a od razu pokapujecie o co biega.

Ale wróćmy do pierwszego zdania tego postu. Istny fenomen? Z pewnością, jako że gra przeszła bez większego echa po świecie, a w naszym pięknym polskawym kraju cieszyła się ogromną popularnością. Jak to dlaczego to, zapytasz? Cóż, cofnijmy się do roku pańskiego 1997 - P166 był szczytem marzeń, podobnie jak niezwykłe karty, zaczynające się na 4 magiczne litery '3Dfx', nowe gry były naprawdę drogie (wydatki rzędu 169-259 zł, przy o wiele mniejszej średniej krajowej i braku YouTube'a, aby sprawdzić czy się faktycznie opłaca - i to gry komputerowe, nie wspominając już o konsolowych...) i w angielskich wersjach językowych. Nic, tylko siąść i płakać? Niekoniecznie, gdyż CD-Projekt, przy pomocy pani Katarzyny Kosim, zdecydował się wydać Ace Venturę: Pet Detective w Polsce, za zjadliwą cenę i to w dodatku w pełnej polskiej wersji językowej! Tak, nie tylko sama instrukcja czy napisy, ale kompletny dubbing! Wow! Trzeba stwierdzić, że CD-Projekt posiadał istnego asa w rękawie i wiedział jak go wykorzystać, gdyż przeprowadził także bardzo udaną kampanię reklamową (całostronnicowe reklamy Ace Ventury pojawiły się w niemalże wszystkich dużych czasopismach poświęconych grom komputerowym, naturalnie jako pierwsze podkreślając, że cała produkcja jest w rodzimym języku) - mamy murowanego zwycięzcę? Z pewnością! Nie wiem czy pamiętacie, ale kiedyś w magazynie CD-Action znajdowała się rubryka o nazwie 'Pomocna Dłoń', która była swojego rodzaju połączeniem help-line'a z rynkiem kupna/sprzedaży/wymiany (i też czasami, erm, kącikiem matrymonialnym). Generalnie kto zaciął się w jakiejś gierce w danym momencie ('gram w grę XYZ, nie mogę przejść tego i tego, mam w ekwipunku to i to, co robić dalej, pomocy!'), pisał do redakcji, a ten który znał solucję do wcześniejszego problemu ('dla XYZ z numeru XX, należy w tym momencie zrobić to i tamto, a przejdziesz dalej!') także pisał do redakcji, i tak comiesięcznie zbierano tych, którzy mieli problemy oraz tych, którzy je rozwiązywali - i tak to leciało. Problemy związane z opisywaną dziś gierką pojawiały się w tej rubryce nawet i w roku 2000. Był to absolutny stały bywalec tych dwóch (początkowo jednej) stron - ta informacja będzie ważna w dalszej części tejże relacji.

(reklama AC:PD z jednego z polskich pism poświęconych grom komputerowym, 1997)

Ok, dość pierdolamento o rzeczach okołogierkowych, a skupmy się na samej produkcji, jako że jest tu o czym popisać. Wszak to sam Ace Ventura! Tym razem dołączymy do Psiego Detektywa, kiedy ten otrzyma nowe zlecenie - ktoś podprowadza Eskimosom psy zaprzęgowe! Ace postanawia wybrać się na Alaskę, by zbadać tą niecierpiącą zwłoki sprawę, która naturalnie okaże się ciutkę głębsza, niż samo porywanie psiaków - więc z pewnością nie zabraknie person, którzy zasłużą na niemałe skopanie dupska. A po drodze Ventura odwiedzi kilka barwnych i różnorodnych miejscówek, jak łódź podwodna (i to samego Kapitana Nemo ;)), malowniczą Wulkanię czy tytułową Alaskę - wszystkie te miejscówki z równie barwnymi (i często nieźle szurniętymi) postaciami gratis! A całość także w równie barwnej oprawie graficznej, która nawet i dzisiaj posiada swój kreskówkowy urok (zerknijcie na screena poniżej) i za bardzo nie cierpi z powodu niskiej rozdzielczości, czy 256-io kolorowej głębi - podobnie zresztą jak animacje. A tych w grze jest naprawdę pełno (na każdą akcję kliknięcia Ace wywija przeróżne, często komicznie wyglądające, wygibasy), chociaż ich płynność niezwykle cierpi ze względu na małą ilość klatek, z której są złożone. Szkoda, gdyż one same są dość zwariowano-mocno kreskówkowe, i przypominają stare dobre czasy bajek Warner-Bros'a. Innymi słowy wybitnie pasują do tego specyficznego klimaciku produkcji! Zresztą jak muzyka (utrzymana w jazzowych klimatach z kategorii kryminału - świetnie to kontrastuje ze zwariowaną kreskówką na ekranie!) czy same gadki napotkanych postaci (i w tym miejscu naprawdę można pochwalić zespół lokalizacyjny, który całkiem nieźle przełożył niemalże wszystkie żarty na język polski, a w niektórych miejscach nawet dopasował gadki pod nasze realia, by oryginał nie został rozmyty przez nieudolną lokalizację - no no, brawo!).

(ach, ten styl graficzny!)

Ale jednak to jest gra przygodowa. A stali bywalcy tego bloga wiedzą, że akurat tutaj mam co nieco do powiedzenia, zwłaszcza jeżeli chodzi o scenariusz i poziom zagadek. Zatem jedziemy - o ile sama fabuła jest stosunkowo prosta, ale pasuje do całości (zarówno film jak i kreskówki głównie kręciły się w okół porwanych zwierząt, nieprawdaż?), tak mogę wszystkich uspokoić z poziomem zagadek - nie ma tutaj żadnych tragicznych ani nielogicznych momentów, jeżeli chodzi o samą warstwę przygodówkową. I na tym mógłbym już zakończyć wszelkie wyzłaszczania i wylewania żalów, gdyby nie jedna, drobniutka kwestia. Pamiętacie jak na początku wspomniałem o wielu anonsach w Pomocnej Dłoni w CDA? Tak, jest ku temu pewien specyficzny powód - ilość i poziom trudności sekwencji zręcznościowych i logicznych. O ile jeszcze sekwencje zręcznościowe to kwestia odpowiedniego klikania/machania myszką, tak wszelakich puzzli i elementów logicznych jest tutaj dostatek. Powiedziałbym, że aż za dużo. To właśnie na nich sporo biednych duszyczek z Pomocnej Dłoni utykało i nie potrafiło przejść dalej. A jest tutaj wszystko, co tygrysy lubią najbardziej - i tzw. "sliding puzzles", wciskanie przycisków w odpowiedniej kolejności, czy układanie kilku elementów, także w kolejności. I to w naprawdę sporych ilościach. Ok, dzisiaj to nie problem, bo kilka ruchów myszką, stuknięć klawiszami i już przed sobą mamy detaliczny poradnik. Ale kiedyś te elementy okazywały się istną barierą nie do ominięcia dla wielu graczy. No i zacznijmy od tego, że nie każdy fan przygodówek lubi zaglądać do poradnika, a jak już to tylko w ostateczności.

Cóż poradzić, taki urok gry - ta nadmierną ilość sekwencji logicznych wszak można wybaczyć (podobnie jak mało płynne animacje - cóż, wtedy komputery jeszcze cudów nie czyniły), czyż nie? Znaj zatem me dobre serce, Ace'ie Venturo. A innym polecam tą gierkę, głównie przez fakt, że to jeden ze starszych przykładów, że Polak potrafi - robić lokalizacje. Można ją odpalić ot chociażby dla tegoż faktu. Miłego detektywowania zatem!

1 komentarz:

  1. Jedna z moich pierwszych przygodówek, które miałem okazję zagrać na PC. Jedna z pozycji obowiązkowych dla mnie jako dla fana filmów. Nawet po latach cieszy oko grafiką :D

    OdpowiedzUsuń

Komentarze, sugestie, przemyślenia? Wal śmiało!