Dostępna TYLKO na: Sony PlayStation
Patrzcie państwo - opisanie tejże produkcji akurat zaproponował stały bywalec-czytelnik tego bloga. Naprawdę nie wiem jak mogłem zapomnieć o tym ukrytym klasyku na poczciwego szaraka, zwłaszcza biorąc pod uwagę ilość godzin, które niegdyś spędziłem nad tą gierką. Gotowi na jedną z najbardziej oryginalnych produkcji spod znaku gier muzycznych/rytmicznych?
Gier muzycznych ci u nas dostatek. Czy to wielkie tytuły z instrumentokontrolerami, jak Guitar/DJ Hero czy Rock Band, lub mniejsze typu PaRappa the Rapper, Dance Dance Revolution, Theathrythm: Final Fantasy, Rythm Hunter, Elite Beat Agents/Osu! Tatakae! Ōendan, tudzież jej komputerowa implementacja, po prostu zatytułowana Osu! Sporo ich, jednak wszystkie z nich mają dwie wspólne cechy - nienajgorszą, całkiem zgrabną i schludną oprawę graficzną, oraz limitowany wybór piosenek - gdyż wybierać można albo w zaimplementowanych trackach, bez możliwości dodania nowych, czekać na jakieś DLC/paczki od utalentowanych fanów, lub też samemu (często długo i mozolnie, aby uzyskać pożądane, lub w miarę sensowne efekty) wyklikiwać kolejne kombinacje w edytorze. A co jeżeli powiem ci, że istnieje gra, w której w ogóle nie jesteś limitowany co do wyboru utworów muzycznych, a dodatkowo możesz ich od razu używać, bez żadnych edytorów czy dodatkowych peturbacji? Dodatkowo dość niespotykana oprawa graficzna gratis!
Z obowiązku od razu muszę wspomnieć o jednej rzeczy - to produkt japoński. A dobrze wiemy do czego zdolny jest Kraj Kwitnącej Wiśni, zatem przygotuj swoją psychikę. Jeżeli jesteś zwolennikiem 'tradycyjnych' form rozrywki, to już na starcie cię rozczaruję. Inni zapewne będą w siódmym niebie - cóż, wszystko to kwestia gustu. Już patrząc na pierwszy screen człowieka biorą wszelkie rozważania egzystencjalne - powiedzmy w delikatnej i ocenzurowanej formie, 'co to jest'. Czarne tło, linia i postać stworzona wyłącznie z białych kresek, wszystko przedstawione w postaci radosnych i kanciastych wektorów. Wygląda jak jakaś gra indie o wyjątkowo 'ciekawym' stylu graficznym, tudzież rysowanki jakiegoś przedszkolaka? Cóż, taka forma jest jak najbardziej usprawiedliwiona, co wyjaśnię za chwilę - bowiem tak, to nie żart, właśnie w taki sposób prezentuje się CAŁA warstwa graficzna Vib Ribbon. Jeden szok mamy już za sobą, a to dopiero początek tego wpisu, rany!
(i po co komu wszelkie jakości HD, wypakowane polygonami modele czy tekstury w 4096x4096, kiedy można mieć taką grafikę?)
Dobra, pierwsze koty za płoty, już przedstawiłem jak prezentuje się warstwa graficzna, a jako że nadal to czytasz, to zapewne nie zraziłeś/aś się tym faktem. Pomówmy zatem co nieco o samym przebiegu gry. W VR kierować (może troszkę na wyrost, ale jednak) będziemy królikiem płci żeńskiej, o imieniu Vibri. Uroczy, wektorowy zwierzak lubi pohasać sobie po prostej linii, którą cały czas widzimy na ekranie. Problemem jednak są pojawiające się na trasie przeróżne figury, które zranią Vibri, gdy ta nieodpowiednio prześlizgnie się przez nie. I tutaj na scenę wkracza gracz, zapewne już domyślający się jak działa mechanizm rozgrywki - figury są generowane w rytm przygrywającej muzyki, zaś grający musi wcisnąć odpowiedni przycisk w odpowiednim czasie, aby ominąć daną przeszkodę. Jak to w grach muzycznych, czyż nie?
Podstawowych przeszkadzajek w sumie jest 4 - blok, pętla, kolce oraz dołek. Przy każdej z nich musimy wcisnąć jeden z czterech przycisków (lewy L1, prawy R1, dół na D-padzie lub X), aby prawidłowo i bezpiecznie prześlizgnąć się przez daną figurę. Oczywiście takie klepanie guziczków szybko by się znudziło, dlatego też spece z Nana OnSha wpadli na szatański pomysł zwiększenia grywalności, jak i poziomu trudności - łączone figury. Co niektóre przeszkadzajki to kombinacje dwóch podstawowych przeszkód, np. blok z kolcami, blok z dołkiem, pętla z kolcami czy blok z pętlą. W tym wypadku należy wcisnąć dwa przyciski na raz w odpowiednim czasie - dwa odpowiadające każdej z dwóch przeszkód, z których stworzona jest hybryda. Całość byłaby niezwykle męcząca, jednak, na nasze szczęście, na każdej piosence umiejscowione są dwa checkpointy (w 1/3 i 2/3 piosenki), podczas których na chwilę można odetchnąć i odpocząć zmęczone palce. Jednak nie daj uśpić swojej czujności - w takim modelu rozgrywki należy wykazać się nie lada zwinnością i refleksem, gdyż błędy doprowadzą nie tylko do stracenia cennych punktów, ale także do ewentualnego gejm ołwera. Już wyjaśniam - kiedy będziemy wymiatać i ominiemy 15 przeszkód pod rząd, bez żadnej wpadki, Vibri zamieni się w księżniczkę-aniołka, a wszelkie akcje będą nagradzane podwójną ilością punktów. Uważaj jednak, gdyż działa to w drugą stronę - po uderzeniu w odpowiednią ilość przeszkód Vibri najpierw zamieni się w żabę, następnie w robaka, a później - nastąpi radosny game over i potrzeba powtarzania piosenki od początku. Nie ma jednak tragedii, gdyż, nawet w postaci żabiej/robaczanej istnieje możliwość powrotu do dawnego 'ja', przez uzyskanie combosa 15 ominiętych przeszkód. Ciężko jednak wybrnąć ze zbyt wielu popełnionych błędów, bowiem przy każdej zwalonej akcji linia po której dziarsko hasa królik (jak i ona sama, tudzież przeszkody) zaczyna coraz bardziej drgać, co nieźle może dekoncentrować gracza, wymagając wtedy od niego jeszcze większego skupienia i koncentracji. Dorzućmy dodatkowo do całości skurwysyńskie momenty, jak 'przesuwanie' się figur po linii poziomu, tudzież nagłe przekręcenie poziomu po jednym z checkpointów, coś na zasadzie lustrzanego odbicia - a już mamy jeszcze więcej trików trudnościowo-grywalnościowych!
Podstawowych przeszkadzajek w sumie jest 4 - blok, pętla, kolce oraz dołek. Przy każdej z nich musimy wcisnąć jeden z czterech przycisków (lewy L1, prawy R1, dół na D-padzie lub X), aby prawidłowo i bezpiecznie prześlizgnąć się przez daną figurę. Oczywiście takie klepanie guziczków szybko by się znudziło, dlatego też spece z Nana OnSha wpadli na szatański pomysł zwiększenia grywalności, jak i poziomu trudności - łączone figury. Co niektóre przeszkadzajki to kombinacje dwóch podstawowych przeszkód, np. blok z kolcami, blok z dołkiem, pętla z kolcami czy blok z pętlą. W tym wypadku należy wcisnąć dwa przyciski na raz w odpowiednim czasie - dwa odpowiadające każdej z dwóch przeszkód, z których stworzona jest hybryda. Całość byłaby niezwykle męcząca, jednak, na nasze szczęście, na każdej piosence umiejscowione są dwa checkpointy (w 1/3 i 2/3 piosenki), podczas których na chwilę można odetchnąć i odpocząć zmęczone palce. Jednak nie daj uśpić swojej czujności - w takim modelu rozgrywki należy wykazać się nie lada zwinnością i refleksem, gdyż błędy doprowadzą nie tylko do stracenia cennych punktów, ale także do ewentualnego gejm ołwera. Już wyjaśniam - kiedy będziemy wymiatać i ominiemy 15 przeszkód pod rząd, bez żadnej wpadki, Vibri zamieni się w księżniczkę-aniołka, a wszelkie akcje będą nagradzane podwójną ilością punktów. Uważaj jednak, gdyż działa to w drugą stronę - po uderzeniu w odpowiednią ilość przeszkód Vibri najpierw zamieni się w żabę, następnie w robaka, a później - nastąpi radosny game over i potrzeba powtarzania piosenki od początku. Nie ma jednak tragedii, gdyż, nawet w postaci żabiej/robaczanej istnieje możliwość powrotu do dawnego 'ja', przez uzyskanie combosa 15 ominiętych przeszkód. Ciężko jednak wybrnąć ze zbyt wielu popełnionych błędów, bowiem przy każdej zwalonej akcji linia po której dziarsko hasa królik (jak i ona sama, tudzież przeszkody) zaczyna coraz bardziej drgać, co nieźle może dekoncentrować gracza, wymagając wtedy od niego jeszcze większego skupienia i koncentracji. Dorzućmy dodatkowo do całości skurwysyńskie momenty, jak 'przesuwanie' się figur po linii poziomu, tudzież nagłe przekręcenie poziomu po jednym z checkpointów, coś na zasadzie lustrzanego odbicia - a już mamy jeszcze więcej trików trudnościowo-grywalnościowych!
(filmik ten o wiele lepiej wyjaśni zasady gry, niż jakikolwiek tekst)
Domyślnie sama gra nie jest za długa - ot 3 poziomy (brązowy, srebrny i złoty) z dwoma piosenkami na każdą planszę (które, a propo, są radosnym j-popem, więc jeżeli nie trawisz takiej muzyki to już teraz zalej sobie uszy roztopionym ołowiem). Zapewne teraz krzykniesz 'co, to wszystko?!' Na samym dysku z VR - tak, to jest całość. Ale nie zapominajmy, że wspomniałem coś o własnych muzyczkach, tak? Już śpieszę z wyjaśnieniami - otóż cała gra zajmuje tak mało miejsca (dzięki zastosowaniu prostej, wektorowej grafiki), że jest w całości ładowana do pamięci RAM konsoli, dzięki czemu płytę z VR można wyjąć w dowolnym momencie zabawy, a to w ogóle nie wpłynie na wykonywanie kodu. Co jednak ma to wspólnego z własną selekcją utworów muzycznych? Nie ma żadnych przeciwwskazań, aby wyjąć dysk z VR, który posiada domyślnie 6 utworów, a następnie umieścić w czytniku konsoli własny Audio-CD. VR bowiem generuje przeszkody na linii w oparciu o rytm i prędkość piosenek, które są obecnie odtwarzane - a gracz może zarówno pogiercować przy użyciu utworów z płytki VR (6 audiotracków), ale może także wrzucić nagraną płytkę z własnoręcznie wybranymi utworami (bądź też skorzystać z oryginalnej płyty Audio-CD). Tak więc nic nie stoi na przeszkodzie (no, prawie nic, ale o tym za chwilkę) aby poprowadzić króliczka przez poziomy wygenerowane przy brzmieniu swoich ulubionych utworów/wykonawców. Pamiętajcie tylko, że przy takim rozwiązaniu eliminuje się wybór poziomu trudności - przy wolnych i spokojnych piosenkach jest prosto i przyjemnie, jednak przy jakiś techniawach umc umc umc, tudzież cięższym graniu, prędkość/skomplikowanie figur wzrasta niesamowicie - niezbędne będzie kilkukrotne powtarzanie danej ścieżki przed pomyślnym ukończeniem tejże!
(złoty poziom z dwoma piosenkami z dysku VR)
VR byłby świetną grą na wszelkie imprezy, gdyby nie dwa spore mankamenty - przede wszystkim pogramy jedynie w pojedynkę. Nie ma tutaj żadnego multiplayer'a, czy to w postaci split screen'u, czy jakiegoś co-opa. A naprawdę - wielka szkoda! Jakikolwiek tryb wielu graczy z pewnością dodałby pozycji mnóstwa uroku i żywotności, a tak jesteśmy wyłącznie skazani na zabawę z samym sobą (nie za dobrze to zabrzmiało, ale nie wchodźmy w szczegóły, wszak czytają mnie także i nieletni). Cóż, o ile imprezę jeszcze można poprowadzić w ten sposób (tj. jeden gra, reszta patrzy, dopinguje, tudzież przeszkadza), tak o wiele gorszym problemem jest sam algorytm generowania pułapek na linii. Jeżeli nieco pogiercujesz, używając własnoręcznie nagranych płyt, zauważysz, że w co niektórych przypadkach poziom generowany jest bez większego sensu, celu, ładu i składu. A nie ma nic gorszego, niż gra muzyczna/rytmiczna, która posiada zdesynchronizowany, lub zupełnie z dupy, poziom, który należy przejść, czyż nie? Ma to związek z jakością nagranych utworów. Gra najlepiej sobie radzi z oryginalnymi (lub kopiami oryginalnych) płytami Audio-CD, które zostały nagrane z obowiązującymi standardami. O wiele gorzej jest z własnoręcznie nagranymi piosenkami, zwłaszcza tymi, którymi jakość pozostawia wiele do życzenia - otóż płyta audio zawiera dane dźwiękowe z próbkowaniem 44 100 kHz, o przepływności 1411 kbps. Popularne empetrójki są formatem kompresji stratnej i mogą co najwyżej wycisnąć 320 kpbs. Dla ludzkiego ucha (o ile nie jesteś zagorzałym melomanem) taka różnica przepływności często nie jest słyszalna, jednak dla delikatnego algorytmu analizy fali dźwiękowej - owszem. Zalecane jest używanie plików mp3 najwyższej jakości, a najlepiej - formatów kompresji bezstratnej (lub możliwie najwierniejszych płycie Audio-CD), takich jak wave czy flac, w celu uzyskania jak najlepszych rezultatów. W przeciwnym wypadku można nieźle się rozczarować.
Ze względu na swoją budowę, gra śmiga wyłącznie na konsoli, więc możesz zapomnieć o emulatorach, czy nawet o PSP - w tym pierwszym przypadku o ile emulacja tracków CD-DA zadziała, tak opóźnienie w przesyle danych niezwykle rozsynchronizuje muzykę z przeszkodami na ekranie, co wyssa wszelką grywalność z produkcji. PSP z kolei słabo sobie radzi z muzyką w formacie Audio-CD, a co dopiero, gdy ta jest używana przy grze rytmicznej. Tym niemniej - gra naprawdę potrafi wciągnąć, zwłaszcza, gdy w tle przygrywają ulubione utwory, tudzież młóci ulubiony zespół. Dodatkowo niecodzienna oprawa działa na plus, gdyż nie rozprasza gracza, a tym bardziej - zaciekawia prostotą wykonania. Jeżeli posiadasz gdzieś w kącie konsolę Sony, jak i masz gdzieś zachomikowane płyty kompaktowe z ulubionymi muzyczkami (tudzież pliki z kompresją bezstratną) - nie zastanawiaj się dłużej, tylko czym prędzej zdobywaj VR, gdyż zabawa będzie przednia!
Jedna z moich ulubionych gier na psx. A styl graficzny to majstersztyk i pewnie nawet za x lat będzie bardzo sympatyczny
OdpowiedzUsuń