Człowiek czasami tak ma, że już mu przejadają się wszelkie zabawy w domorosłych generałów, kosmicznych marines, napakowanych żołnierzy i fantastycznych herosów. Wtedy zamiast ratować świat/rodzinę/laski(*) po raz n-ty, wolałby zrobić coś o wiele mniej epickiego, a równie przyjemnego - ot może jakaś partyjka w relaksującą grę logiczną? Na tym polu w 1999 popisał się Microsoft, kiedy to na półki sklepowe trafił produkt o nazwie 'Pandora's Box', który nie tylko zadowolił fanów łamigłówek, ale także posiadał pewną wartość, hem, edukacyjną.
(*) - niepotrzebne skreślić.
(kurde, ostatnimi czasy niczym się nie chwaliłem z mojej kolekcji - czas nadrobić zaległości)
Mityczna puszka pandory. Dla tych, którzy nieco przysypiali podczas omawiania mitów greckich - był to sympatyczny przedmiot (do dzisiaj podzielone są zdania na ten temat - jedni uważają, że była to puszka, inni że beczka), który wpadł w posiadanie wspomnianej Pandory, pierwszej kobiety na ziemskim padole. Owe cacko zacna panna otrzymała w posagu po ochajtaniu się z Epimeteuszem (tak między nami - brat tego, co kiepsko skończył - Prometeusza). Jednak nie był to zwykły posag, jako że słowo na niedzielę brzmiało wyraźnie - nie zaglądać do środka beczki/puszki, bo inaczej kiepsko to się dla wszystkich skończy. Pandora oczywiście okazała się nazbyt ciekawska i do środka zerknęła. a co za tym idzie - otworzyła ów przedmiot. A konsekwencje dla nas, to jest śmiertelników, były poważne - z puszki uleciały wszelkie nieszczęścia, jakie prześladują nas po dzień dzisiejszy (ach te baby...). Byłoby wprost tragicznie, gdyby nie jeden detal - na dnie puszki pozostała nadzieja, której to (przynajmniej) powinniśmy się trzymać cały czas. I uwierzcie, albo i nie - ale to właśnie stanowi tło fabularne pod opisywaną dziś gierkę. Bowiem tak, jest to logiczna układanka, ale zawierająca dość oryginalną fabułę.
W MPB (nie mylić z MLP) przyjdzie nam ponownie uwięzić nieszczęścia w puszeczce, poprzez rozwiązywanie kolejnych puzzli. Co jednak jest najlepsze - owe nieszczęścia są przedstawione jako postacie mitologiczne, a z każdym z nich związana jest jakaś (autentyczna, w sensie mitologii danej kultury) historia, która jest przedstawiana graczowi w miarę postępu w "łapaniu" nieprzyjemnego jegomościa. Spotkamy tutaj m.in. Maui (tego z mitologii hawajskiej), Puck'a, Eris, Kojota, Sun Wukonga (króla małp), Anansi (mitologia aftykańska) oraz Kruka. Każdy z nich w grze jest reprezentowany jako 4 symbole, związane z obecnie opowiadaną historią. I to właśnie te 4 symbole należy odnaleźć, poprzez rozwiązywanie kolejnych układanek, serwowanych przez grę, aby stanąć do walki z samą postacią-nieszczęściem, w (tak, zgadłeś) jeszcze jednej układance, jednak o wiele większej i trudniejszej niż normalne. A jako że sami, erm, bossowie są zaczerpnięci z różnokulturowych folklorów, tak też akcja samej gry toczy się w naszym normalnym, znanym na co dzień świecie. W pogoni za niemilcami zwiedzimy całe mnóstwo miast, takich jak Rzym, Paryż, Moska, Sankt Petersburg, Wielka Brytania, Nowy Jork i wiele, wieeeele innych.
(a może dziś odwiedzimy Moskwę?)
Ej, ej, nie napalaj się tutaj na jakąś nie wiadomo jak otwartą wycieczkę krajoznawczą! W danym czasie dostępne jest jedynie jedno miasto, zaś kolejne są odblokowywane w miarę popchnięcia fabuły, związanej z danym nieszczęściem, do przodu. W każdej z lokacji czeka na nas 10 układanek do rozwiązania. Przy czym nie, nie trzeba ich wszystkich rozwiązywać, by przejść dalej - pod jedną z nich znajduje się aktualnie poszukiwany jeden z czterech symboli nieszczęścia. Tak naprawdę należy jedynie rozwiązać ten problem, aby odblokować kolejne miasto - ale nie wiadomo pod którą układanką owy fragment się znajduje. Zatem i tak i tak puzelki należy układać jeden pod drugim, mając nadzieję, że to właśnie przy aktualnym odblokujemy następny symbol. Kiedy zaś zdobędziemy ten - możemy zostać w obecnej lokacji, by ukończyć wszystkie 10 układanek, tudzież możemy od razu przejść dalej. Bo tak szczerze i między nami mówiąc - warto rozgromić wszystkie puzelki w danym mieście, nie dla satysfakcji, czy 100%-owego zakończenia gry, ale bardziej dla bonusów, którymi możemy zostać nagrodzeni. Od czasu do czasu za rozgromienie danej układanki otrzymamy tzw. hint token lub też free puzzle token (lub też zostaną nam one przyznane, gdy dostatecznie szybko ułożymy konkretne puzzle). Ten pierwszy jest używany, aby automatycznie dopasować dany kawałek układanki w prawidłowe miejsce, z kolei drugi od razu i z automatu ułoży i rozwiąże za nas obecną układankę. Przy czym tokenów należy używać z głową - im dalej w grze, tym ciężej je zdobyć, a poziom trudności cały czas rośnie, więc kto wie czy przypadkiem później nie przydadzą się bardziej.
Ględzę i ględzę cały czas o strukturze rozgrywki, a zdaję sobie sprawę, że jeszcze nie poruszyłem najważniejszego aspektu gierki - samych układanek. I na tym polu MPB świeci jaśniej niż niejedna latarnia morska w ciemną noc. Wszystkich ich typów jest dokładnie 10, przy czym z początku dostępne są tylko 3, zaś kolejne przedstawiane są graczowi w miarę postępu w grze. Pomysłowość co niektórych puzelków naprawdę zaskakuje - ale cóż się dziwić? Do pracy nad tytułem Microsoft zaprzągł nikogo innego, jak Aleksieja Pajitnowa, twórcy gigahitu w tej dziedzinie - samego Tetrisa. A on jak najbardziej się postarał, gdyż czeka na nas łącznie 350 różnych układanek do ułożenia. No, no! Przed nami nieco pracy, nie ma co. Wśród łamigłówek można znaleźć m.in. klasyczne podmienianie dwóch elementów, tak by skompletować obrazek (przy czym dwóch dowolnych na planszy, niekoniecznie obok siebie), klasyczne układanie puzzli z kawałków z małym haczykiem (fragmenty [zawsze w kształcie małej litery L] puzelka mogą się nakładać na siebie lub też na tło, co sprytnie zwiększa poziom trudności), układanka przy użyciu kawałków na rotacyjnych pierścieniach (coś jak znane 'przesuwajki' z dzieciństwa, tylko na kole, nie kwadracie - jedno wolne miejsce i obrazek do ułożenia, przy czym fragmenty można przesuwać pomiędzy wewnętrznymi a zewnętrznymi pierścieniami, byleby je tylko dopasować), układanie rzeźby w rzucie izometrycznym (kawałek do dopasowania musi być odpowiednio obrócony i przekręcony!) lub też szukanie obiektu, do którego należy przesuwający się po obrazie zarys (przy czym obrazek nie jest widoczny w całości, a jedynie w obrębie poruszającego się konturu obiektu, którego szukamy), oraz jeszcze 5 innych trybów, także równie ciekawie skonstruowanych. Tak więc gameplayowo nie mam tytułowi nic do zarzucenia, gdyż posiada on odpowiednią różnorodność zadań i nie znuży za szybko grającego. Ale chwila! Wiemy już jak będziemy układać, ale niekoniecznie wiadomo co właściwie będziemy rozwiązywać, eh? I tutaj także MPB wkracza na scenę jako istny Kozakiewicz. Wspomniałem na początku o aspekcie edukacyjnym, prawda? Owszem - wszystkie układanki, jakie przyjdzie ci rozwiązać, to obrazy, lub też fotografie charakterystycznych budynków, miejsc, pomników, rzeźb lub przedmiotów, związanych z miastem, w którym obecnie się znajdujesz. Tak więc np. w Paryżu na pewno przyjdzie ci ułożyć fotkę wieży Eiffla, w Nowym Jorku foto z Times Square, lub też jakieś hieroglify będąc w Egipcie. Jest to o tyle świetne rozwiązanie, gdyż nigdy się nie zdarzy ci układać dwa razy tą samą rzecz, a w dodatku poprzez zabawę dodatkowo zafundujesz sobie niemałą powtórkę z historii sztuki i kultury (nie mówiąc o geografii, na mapie świata - przy wyborze miasta), bowiem po ułożeniu danego puzzla gra sama oznajmi nad czym właściwie się męczyłeś - wypisując nazwę miejsca/dzieła sztuki, ew. dodając jeszcze autora. Proszę, przyjemne z pożytecznym - da się? Da się!
Słówko o oprawie audio-wideo - sama rozgrywka opakowana jest interfejsem, utrzymanym w jednolitej barwie kolorów. Szału nie ma, ale też i o rozczarowaniu nie ma mowy. Jest schludnie i przejrzyście, a on sam w żaden sposób nie rozprasza gracza przed rozpieprzaniem kolejnych wyzwań intelektualnych, stawianych przez gierkę. Do czego mogę się jedynie przyczepić - samych fotek, które przyjdzie nam układać. Wiadomo, produkcja jest z 1999, więc co nieco można jej wybaczyć, jednak czasami może nieco razić nadmierna, erm, jotpegowatość fotografii. Charakterystyczna mozaika i ziarnistość najbardziej widoczna jest na jednolitych kolorach (np. niebo), ale to akurat można wybaczyć, gdyż nie przeszkadza to wcale w rozwiązywaniu układanek, a dodatkowo gra wyszła w czasach królowania monitorów CRT - a na nich takie problemy nie były aż tak widoczne. Co jednak zasługuje na o wiele większą pochwałę - muzyka. Jest to jedna z najtrudniejszych rzeczy do zrobienia w grze logicznej, tak szczerze mówiąc - podkład muzyczny nie może zarówno rozpraszać gracza w jego podbojach umysłowych, a także denerwować, aby ten nie kliknął czym prędzej przycisku 'mute'. Na szczęście w MPB poradzono sobie z tym wprost kapitalnie - każdy kraj (gdyż czasami odwiedzimy więcej niż jedno miasto z danego obszaru) ma swój własny, unikatowy utwór muzyczny, w którym użyte są charakterystyczne dla danego obszaru instrumenty (np. lutnia dla Włoch, nieśmiertelny akordeon dla Francji itd.). Nie dość, że muzyczki w takim wydaniu niezwykle pasują do układania danych dzieł sztuki, to najnormalniej w świecie wpadają w ucho i tylko zachęcają do rozgromiania kolejnych puzelków. No, no, brawo panie kompozytorze! A jeżeli chodzi o dźwięki - nic ponad przeciętność, ale to i lepiej - odgłosy klikania na przyciski, tudzież fragmenty układanki, nie porywają, ale także i nie wkurzają.
MPB to prawdziwa uczta dla koneserów łamigłówek i dzieł sztuki. Wiem, że to gatunek specyficzny i taki fan krwawych FPSów zapłacze krokodylimi łzami, gdy posadzi się go przed takową gierką, ale mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że naprawdę warto dać tytułowi szansę, bowiem zaprawdę powiadam wam - to jedna z tych gier, która tak łatwo was nie puści, kiedy się odpowiednio wkręcicie w rozgrywkę. Znacie bardzo dobrze to uczucie - 'no już, już, jeszcze tylko jedna układanka i już kończę!' - bach, a tu już trzecia w nocy na zegarku...
Ględzę i ględzę cały czas o strukturze rozgrywki, a zdaję sobie sprawę, że jeszcze nie poruszyłem najważniejszego aspektu gierki - samych układanek. I na tym polu MPB świeci jaśniej niż niejedna latarnia morska w ciemną noc. Wszystkich ich typów jest dokładnie 10, przy czym z początku dostępne są tylko 3, zaś kolejne przedstawiane są graczowi w miarę postępu w grze. Pomysłowość co niektórych puzelków naprawdę zaskakuje - ale cóż się dziwić? Do pracy nad tytułem Microsoft zaprzągł nikogo innego, jak Aleksieja Pajitnowa, twórcy gigahitu w tej dziedzinie - samego Tetrisa. A on jak najbardziej się postarał, gdyż czeka na nas łącznie 350 różnych układanek do ułożenia. No, no! Przed nami nieco pracy, nie ma co. Wśród łamigłówek można znaleźć m.in. klasyczne podmienianie dwóch elementów, tak by skompletować obrazek (przy czym dwóch dowolnych na planszy, niekoniecznie obok siebie), klasyczne układanie puzzli z kawałków z małym haczykiem (fragmenty [zawsze w kształcie małej litery L] puzelka mogą się nakładać na siebie lub też na tło, co sprytnie zwiększa poziom trudności), układanka przy użyciu kawałków na rotacyjnych pierścieniach (coś jak znane 'przesuwajki' z dzieciństwa, tylko na kole, nie kwadracie - jedno wolne miejsce i obrazek do ułożenia, przy czym fragmenty można przesuwać pomiędzy wewnętrznymi a zewnętrznymi pierścieniami, byleby je tylko dopasować), układanie rzeźby w rzucie izometrycznym (kawałek do dopasowania musi być odpowiednio obrócony i przekręcony!) lub też szukanie obiektu, do którego należy przesuwający się po obrazie zarys (przy czym obrazek nie jest widoczny w całości, a jedynie w obrębie poruszającego się konturu obiektu, którego szukamy), oraz jeszcze 5 innych trybów, także równie ciekawie skonstruowanych. Tak więc gameplayowo nie mam tytułowi nic do zarzucenia, gdyż posiada on odpowiednią różnorodność zadań i nie znuży za szybko grającego. Ale chwila! Wiemy już jak będziemy układać, ale niekoniecznie wiadomo co właściwie będziemy rozwiązywać, eh? I tutaj także MPB wkracza na scenę jako istny Kozakiewicz. Wspomniałem na początku o aspekcie edukacyjnym, prawda? Owszem - wszystkie układanki, jakie przyjdzie ci rozwiązać, to obrazy, lub też fotografie charakterystycznych budynków, miejsc, pomników, rzeźb lub przedmiotów, związanych z miastem, w którym obecnie się znajdujesz. Tak więc np. w Paryżu na pewno przyjdzie ci ułożyć fotkę wieży Eiffla, w Nowym Jorku foto z Times Square, lub też jakieś hieroglify będąc w Egipcie. Jest to o tyle świetne rozwiązanie, gdyż nigdy się nie zdarzy ci układać dwa razy tą samą rzecz, a w dodatku poprzez zabawę dodatkowo zafundujesz sobie niemałą powtórkę z historii sztuki i kultury (nie mówiąc o geografii, na mapie świata - przy wyborze miasta), bowiem po ułożeniu danego puzzla gra sama oznajmi nad czym właściwie się męczyłeś - wypisując nazwę miejsca/dzieła sztuki, ew. dodając jeszcze autora. Proszę, przyjemne z pożytecznym - da się? Da się!
(foto z rozgrywki, przedstawiające różne typy układanek)
Słówko o oprawie audio-wideo - sama rozgrywka opakowana jest interfejsem, utrzymanym w jednolitej barwie kolorów. Szału nie ma, ale też i o rozczarowaniu nie ma mowy. Jest schludnie i przejrzyście, a on sam w żaden sposób nie rozprasza gracza przed rozpieprzaniem kolejnych wyzwań intelektualnych, stawianych przez gierkę. Do czego mogę się jedynie przyczepić - samych fotek, które przyjdzie nam układać. Wiadomo, produkcja jest z 1999, więc co nieco można jej wybaczyć, jednak czasami może nieco razić nadmierna, erm, jotpegowatość fotografii. Charakterystyczna mozaika i ziarnistość najbardziej widoczna jest na jednolitych kolorach (np. niebo), ale to akurat można wybaczyć, gdyż nie przeszkadza to wcale w rozwiązywaniu układanek, a dodatkowo gra wyszła w czasach królowania monitorów CRT - a na nich takie problemy nie były aż tak widoczne. Co jednak zasługuje na o wiele większą pochwałę - muzyka. Jest to jedna z najtrudniejszych rzeczy do zrobienia w grze logicznej, tak szczerze mówiąc - podkład muzyczny nie może zarówno rozpraszać gracza w jego podbojach umysłowych, a także denerwować, aby ten nie kliknął czym prędzej przycisku 'mute'. Na szczęście w MPB poradzono sobie z tym wprost kapitalnie - każdy kraj (gdyż czasami odwiedzimy więcej niż jedno miasto z danego obszaru) ma swój własny, unikatowy utwór muzyczny, w którym użyte są charakterystyczne dla danego obszaru instrumenty (np. lutnia dla Włoch, nieśmiertelny akordeon dla Francji itd.). Nie dość, że muzyczki w takim wydaniu niezwykle pasują do układania danych dzieł sztuki, to najnormalniej w świecie wpadają w ucho i tylko zachęcają do rozgromiania kolejnych puzelków. No, no, brawo panie kompozytorze! A jeżeli chodzi o dźwięki - nic ponad przeciętność, ale to i lepiej - odgłosy klikania na przyciski, tudzież fragmenty układanki, nie porywają, ale także i nie wkurzają.
MPB to prawdziwa uczta dla koneserów łamigłówek i dzieł sztuki. Wiem, że to gatunek specyficzny i taki fan krwawych FPSów zapłacze krokodylimi łzami, gdy posadzi się go przed takową gierką, ale mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że naprawdę warto dać tytułowi szansę, bowiem zaprawdę powiadam wam - to jedna z tych gier, która tak łatwo was nie puści, kiedy się odpowiednio wkręcicie w rozgrywkę. Znacie bardzo dobrze to uczucie - 'no już, już, jeszcze tylko jedna układanka i już kończę!' - bach, a tu już trzecia w nocy na zegarku...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze, sugestie, przemyślenia? Wal śmiało!