czwartek, 10 października 2013

48 - Pokemon X/Y

Rok wydania: 2013
Dostępna TYLKO na: Nintendo 3DS.

Coś ostatnio sporo piszę o nowych produkcjach, które zupełnie niedawno opuściły klawiatury programistów i tablety artystów. Cóż poradzić, taka pora roku. :) A dziś będzie niezwykle wyjątkowo, jako że czynić honory będę dla Pokemońców, wersji Y, dokładniej rzecz biorąc - będzie o tyle ostro, gdyż gra ma oficjalną premierę dopiero w sobotę (12.10), a dziś rano kurier zapukał do mych drzwi, trzymając w garści preorder wspomnianej produkcji. Spokojnie, nie będzie tutaj żadnego chamstwa, w postaci zimnych spojlerów i tysięcy zdjęć (choć niektóre doniesienia potwierdzę, inne obalę - you have been warned). No co, ta gierka idealnie pasuje do tego bloga, gdyż nie będzie za dobrze znana w Polsce - przecież nie od dziś wiadomo, że w Polsce jest tylko czterech fanów Nintendo, z czego jeden nie żyje, a dwóch ma 3DSa. :)

(to dziś rano miałem zaszczyt odebrać z rąk kuriera, #iamtheonepercent)

Ok, odkładając te żarty i gryzące ironie na bok, skupmy się na samych Pokach. Emocje, zwłaszcza w ostatnich dniach, związane z nimi w necie sięgały zenitu. Zwłaszcza jak okazało się, że niektóre kanadyjskie/włoskie sklepy zaczęły sprzedawać je grubo tydzień przed premierą - 4chan, reddity i inne tumblry aż pękały od przeróżnych wycieków i doniesień, zazwyczaj potwierdzonych odpowiednią fotografią. Pojawiły się wtedy pierwsze problemy, jako że co niektóre fotki okazały się być fotoszopką - co jest prawdziwą informacją, a co fałszem. Dlatego też owszem, czytałem co niektóre doniesienia dzielnych partyzantów, ale w żadne przesadnie nie wierzyłem (zwłaszcza pewne, które brzmiały co najmniej ...absurdalnie). Ale teraz, gdy już pudełko z upragnioną gierką trafiło w me brudne łapska, mogę z czystym sumieniem potwierdzić co niektóre doniesienia, a inne radośnie obalić. Ot 'Pogromcy Mitów', tyle że gierkowi. Jeżeli zamówił(e/a)ś X/Y i nadal czekasz na paczkę - luzik, będę starał się unikać wszelkich straszliwych spojlerów, aby można było całość czytać jak najbardziej spokojnie. Ale przede wszystkim - to NIE będzie recenzja. Grałem za krótko, by wydawać jakiekolwiek ostateczne wyroki, w dodatku nie czuję się na siłach, aby trzaskać jakieś ultrawypaśne recenzje - to zostawię wszelkim specom humanistycznym z wielkich serwisów (jestem inżynierem kurde, ostatni kontakt z językiem polskim na płaszczyźnie edukacji miałem 140 lat temu w liceum :( mogę ci napisać jakiś projekt w C#, a nie wspaniały tekst z bogatym warsztatem językowym i niebanalnym użyciem metafor i motywu murzyna w literaturze średniowiecznej). Ci, którzy stale zaglądają do tego bloga wiedzą, że poszczególne wpisy są bardziej opisorelacjami gierek, w które miałem zaszczyt (lub też nie) pogrywać, z ostatecznym zdaniem czy można w nie zagrać i dzisiaj (lub w ogóle - zależy czy gierka jest stara czy nie). Zatem oczekujcie wstępnej opinii od naprawdę starego fana serii Pokemońców (jak starego? Cóż, powiedzmy, że pod koniec lat 90-tych z dyskietką 1,44 odwiedzaliśmy kumpla, który jako jedyny na osiedlu miał modem, by z wypiekami (bułki, rogaliki itd.) na twarzy ściągać z jakiegoś lichego BBSa ROMy Pokemon Yellow czy Red. Jakaż była radocha, gdy po tych kilkudziesięciu minutach w końcu zassał plik, i w dodatku działał na emulatorze! Stare dobre czasy. A jeszcze w 2000 niebiosa (no dobra, rodzice mi kupili) zesłały mi Game Boy'a Colora, z Pokemon Gold na pokładzie, chlip. I mały a propos - ten GBC działa do dziś!) Gotowi? Jedziem z tym śledziem!

Pierwszą rzeczą, jaka rzuci się w oczy, po włożeniu kartridża do konsolki, jest fakt, że przed zabawą możemy wybrać jeden z 7 języków (w tym angielski, niemiecki, japoński, koreański itd.) - oj widać, że wybitnie się szykowali na jednoczesną premierę w każdym zakątku świata. Dodatkowo całość ruszy od razu z kopyta - nie ma tutaj wstępnego menu z New Game, Options itd. - po początkowym  zainicjalizowaniu save'a gierka sama rozpoczyna nową grę, bez żadnej interwencji gracza. I już tutaj ujawnia się pierwszy sympatyczny detal - o wiele więcej opcji dostosowania wyglądu avatara do prezencji gracza. Już nie tylko wybieramy swoją płeć, ale także karnację tudzież ubrania (te ostatnie można kupić w specjalistycznych sklepach, znajdujących się w kolejnych miastach, więc aby móc zrzucić standardowe łachy, i zdobyć coś innego, należy chwilkę pogiercować). Proszę, niby simsowaty detal, który jest standardem w innych grach, a jak tutaj cieszy.

Po odpowiednim stworzeniu swojego napakowanego herosa możemy już zacząć swoje epickie wojaże po nowym kontynencie, o wdzięcznej nazwie Kalos. I tu w oko wpada kolejna zmiana - zupełne zerwanie z, jakby, tradycją serii - sprite'owymi postaciami - na rzecz trójwymiarowych modeli. Te są naprawdę sympatyczne i świetnie pokazują jak mogłyby się prezentować w trzecim wymiarze sprite'y bohaterów poprzednich generacji - najnormalniej pasują do uniwersum Pokemonów z takim wyglądem. Oczywiście otaczające nas środowisko także jest przedstawione w pełnej polygonowej krasie - jedyne zastrzeżenie mógłbym mieć do co niektórych tekstur, które są niezwykle małe i powodują radosną pikselozę, zwłaszcza przy zbliżeniach. Ale możliwe, że to po prostu, erm, 'feature' 3DS'a XL, który, jak wiadomo, ma większy ekran, niż 3DS. A może texture cache 3DSa nie jest za wielki, co nie pozwala na trzymanie w nim nie wiadomo jak ogromnych teksturek (jeszcze nie pracowałem na konsolce, tudzież z jej dev-kitem, więc nie mogę za wiele powiedzieć o jej technicznych możliwościach), kto wie. Na osobną wzmiankę za to zasługuje praca kamery - jeżeli grał(e/a)ś w poprzednie Pokemon White/Black 2, to wiesz, że viewport kamery czasami się oddalał, a nawet zupełnie zmieniał położenie (np. podróżując po moście), by przedstawić daną scenerię w pełnej krasie. Tutaj mechanika ta uczyniła krok dalej - kamera dynamicznie dostosowuje się do gracza zarówno wewnątrz budynków (np. w ciasnych pokoikach automatycznie, acz płynnie, przechodzi w widok z lotu ptaka), jak i na zewnątrz (podróżując po ścieżkach między miastami kamera czasami schodzi prawie że do linii horyzontu, przez co widać niebo, jak i co czai się przed nami, dodatkowo w miastach położenie kamery automatycznie obróci się ku drzwiom w budynku, jeżeli te w normalnym widoku są zasłonięte przez jakąkolwiek dekorację, lub naturalną przeszkodę). Z początku może to nieźle starych weteranów wprowadzać w zakłopotanie, ale bardzo szybko można się do tego przyzwyczaić. Prywatnie mówiąc, to nadal mam mały ból dupy o kamerę, a właściwie fakt, że wciąż nie można manualnie nią poruszać (chociaż na zewnątrz, a'la Grandia - przyciski L/R aż o to krzyczą), ale cóż, przynajmniej z taką dynamiczną pracą można wybaczyć ten delikatny mankament. Jeżeli zaś chodzi o samą estetykę i wystroje lokacji - te są stylizowane na typowo europejsko-francuski styl, zatem oczekujcie sporo zieleni, kafejek i kamieniczek. Widać, że Game Freak celował w coś zupełnie nowego, jeżeli chodzi o design świata. I według mnie, udało mu się z tym trafić w dziesiątkę - wszelkie domki z murkami i ogródkami, kamienice, tudzież latarnie wyglądają niezwykle uroczo. (dla fanów trybu 3D mam nie za dobre wieści - faktycznie efekt 3D działa tylko w czasie walk (a i potrafi czasami spowodować spadek FPSów), zaś podczas radosnego podróżowania po świecie 3D jest automatycznie wyłączane, ignorując pozycję przełącznika efektu 3D)

Na osobny akapit za to zasługuje oprawa muzyczna. Tutaj, na szczęście, nie potwierdziły się donosy co niektórych maruderów. Zrezygnowano tutaj z używania, znanych z poprzednich części, soundfontów na rzecz w pełni orkiestralnego soundtracku (a przynajmniej tak mi się zdaje. Ekspertem nie jestem, więc jeżeli się mylę - spore propsy dla wszelkich ludzi związanych z muzyką w Game Freak, za użycie tak wysokojakościowych soundfontów). Polecam załatwienie sobie jakiś dobrych słuchawek, gdyż większość kompozycji słucha się z ogromną przyjemnością, zwłaszcza muzyczki przygrywające w miastach, tudzież motyw przewodni walki z dzikimi Pokemonami. A propos tych ostatnich - co niektóre Poki, głównie te z poprzednich generacji, otrzymały mały lifting wydawanych przez siebie dźwięków (np. Metapod, Pikachu, Weedle), dzięki czemu głośniki już nie świdrują nam uszu, poprzez odgrywanie po raz kolejny 8-bitowych chiptune'owych krzyków. Proszę, mały detal, a jak cieszy!

Sam rdzeń rozgrywki nie ma żadnych większych zmian - ot wprowadzamy się do nowego miasteczka, miejscowy profesor to dostrzega, rozsyłając listy wszystkim, których uznaje za godnych bycia Mistrzem. Za pośrednictwem przyjaciół (których jest tutaj łącznie, uwaga, pięciu[!]) dostajemy swojego pierwszego Pokemona i Pokedex - i wyruszamy w świat, w poszukiwaniu sławy i pieniędzy, zdobyciu 8 odznak i skopaniu zadów Elite 4 w tutejszej Lidze Pokemonów. Klasyka klasyki - jak to się mówi 'nie naprawiaj, jeżeli nie jest zepsute'. I na ogół tutaj to jak najbardziej działa - łapanie, trenowanie i walka nadal wciągają, jak to wciągały kiedyś. Ale oczywiście Game Freak nie byłby sobą, gdyby nie dorzucił paru dodatkowych innowacji do rozgrywki. Pierwszą z nich jest Player Search System. Ot taki Facebook w wersji Pokemonów - po połączeniu z internetem nie potrzebujemy żadnego PokeCentrum, ani innego GTSa, aby móc powalczyć z innymi, tudzież się wymienić - można to zrobić za pomocą kilku stuknięć w ekran dotykowy, bez przerywania zabawy, gdyż połączony z siecią PSS pokazuje nam wszystkich aktywnych graczy, grających w danej strefie, jak i obecnie grających zaufanych ludzi, oraz przyjaciół. Oczywiście to nie wszystkie możliwości - można tutaj dodatkowo odbyć tzw. Wonder Trade (randka w ciemno, przy czym zamień 'ranka' na 'wymiana' - nie wiadomo co dostaniesz w takowej), O-Power (Pass Powers z B/W2 powracają) czy Holo Caster (podobne do rozmów przez Xtransreceiver'a z B/W2). Możliwości nie brakuje, bylebyś tylko miał połączenie z internetem w czasie rozgrywki. 
Drugim dodatkiem jest Pokemon Amie, czyli dbanie o swojego zwierzaka wersja hardcore. Tutaj możemy nie tylko przyjrzeć się z bliska swemu milusińskiemu, postrzelać do niego miny, przy użyciu wewnętrznej kamery, ale także go pogłaskać (via ekran dotykowy), tudzież dać do zjedzenia smakołyka - te z kolei możemy wygrać w jednej z trzech minigier, w które możemy pograć poprzez PA, o ile tylko mamy w drużynie m.in. 3 Pokemony, i to w dodatku na różnych poziomach trudności - im lepszy wynik, tym więcej ciasteczek (pączków? Hmm) zdobędziemy - a te z kolei mają różne smaki. Wśród minigierek są klasyczne puzzle (zamień-jeden-z-drugim), gra-rytmiczna-wannabe, z odbijaniem wielkich włóczek wełny, tudzież połącz-z-odpowiednim, gdzie musimy w miarę szybko podawać odpowiednią jagódkę danemu Pokowi. Proste, nieskomplikowane, a jednak potrafi wciągnąć.
Ostatnim trybem jest Super Training, który okaże się błogosławieństwem dla wszelkich fanów rygorystycznych EV treningów z poprzednich części. Tutaj także pogramy w minigierkę (ciut bardziej wyrafinowaną, bo wymagającą i analoga i ekranu dotykowego do działania), która, o ile uda się nią przejść, przyniesie korzyści w postaci zwiększenia base-statów danego współczynnika Pokemona. A jakby jeszcze tego było mało, to w podmenu o nazwie Core Training, możemy podejrzeć jak rozkładają się zwiększane base-staty, ile zostało nam jeszcze EV-punktów do dystrybuowania, jak i użyć specjalnego worka treningowego, którego można wygrać poprzez rozgramianie ww. minigry, a który jeszcze bardziej ulepszy zdobywanie pożądanego base-stata. Zabawka jak najbardziej przydatna, choć już widzę tych wszystkich oburzonych hardkorowych graczy Pokemoniastych, którzy są zwolennikami klasycznych EV-treningów, heh. :)
I jakby co - wszystkie wyżej wymienione trzy tryby mogą być używane KIEDYKOLWIEK w czasie rozgrywki, jako że okupują one dolny, dotykowy ekran, nie wpływając na wydarzenia, dziejące się na ekranie głównym.

Skoro mowa o treningach, to chwilę poświęćmy walkom - oczywiście pierwsze co rzuci się w oczy, to grafika tychże. Tutaj także zrezygnowano z animowanych/nieanimowanych sprite'ów, na rzecz modeli 3D (mogę sobie wyobrazić bóle i katorgi artystów, którzy musieli zamodelować i animować ponad 700 Poków). Te wyglądają, jak i poruszają się całkiem sympatycznie, zaś dodatkowo wykonane są w bardzo pasującym do tego uniwersum stylu (klasyczny, acz deko podrasowany cel-shading, jednak bez mocnego outline'u, z trzema poziomami cienia i nieco bardziej bogatymi w detale teksturami). Kamera dodatkowo także jest nieco podrasowana w czasie walk - ta będzie co raz zmieniać swoje położenie na arenie, zwłaszcza gdy długo będziemy wybierać atak, tudzież przedmiot - w tym czasie będziemy mogli podziwiać walczące zwierzaki z różnych perspektyw, zmieniających się co chwilę. Jeżeli chodzi o sam mechanizm walki - turowy, niewiele się na tym polu zmieniło. Menu walki, okupujące ekran dotykowy, także pod względem funkcjonalności przypomina te z poprzednich części (oczywiście minus wygląd, gdyż ten się zmienił - ale rozkład przycisków, tudzież dodatki jak ponowne użycie ostatniego przedmiotu pozostały). Ogółem rzecz biorąc walki przypominają te, które mogliśmy podziwiać w Pokemon Stadium/Colosseum/XD/Battle Rev (niepotrzebne skreślić) - nie dość, że robi to wrażenie, takież dodatkowo można by rzec 'nareszcie!', gdyż, szczerze mówiąc, po B/W 1 i 2 strasznie mi się przejadło oglądanie sprite'owych zwierzaków podczas potyczek z innymi. A tak w ogóle małe wtrącenie co do walk - nie jesteśmy tutaj ograniczeni początkowo tylko do nowych Pokemonów (tak jak np. w B/W1). Można tutaj zawsze spotkać zarówno klasyczne stworki, jak i nowe - już na początkowych lokacjach znajdziemy Pokemony z VI generacji, ale także i te starsze - ot chociażby Caterpie, Weedle, Pidgey'a, Pikachu, czy nawet ulubieńca publiczności i najlepszego Poka, jakiego świat widział - Bidoof'a.

Przygody w Kalos na pewno zajmą każdemu, kto zdecyduje się na podróż w to miejsce, nieco czasu, gdyż do zwiedzenia czeka na nas 17 miast (łącznie z Ligą) oraz 14 innych miejscówek (lasy, góry, jaskinie itd.) Można więc bezpiecznie założyć, że na samo zwiedzanie i zdobywanie odznak przeznaczymy około 20 godzin rozgrywki. Przechodzimy więc teraz do najważniejszego pytania - czy warto? Cóż, po wstępnym przegraniu kilku godzin, stwierdzam że jak najbardziej warto! Nowa i sympatyczna oprawa graficzna, świetny soundtrack, sporo usprawnień w społecznościowo-online'owym aspekcie (ważne, jeżeli masz kilku znajomych i planujesz wymiany czy walki), połączone z klasycznymi i znanymi zasadami naprawdę dają radę na 3DSie. Co prawda maruderzy mogą zaraz wrzucić swoje trzy grosze, twierdząc, że 'znowu dostajemy to samo' - fakt, może i fundament nadal pozostaje niezmieniony od lat, ale za to wszystko w okół niego się zmienia. Na tym właśnie polega kunszt fachowców z Nintendo (jakby nie patrzeć - seria Pokemon to ich marka, pod względem prawnym) - ot chociażby taka The Legend of Zelda, Marian czy Kirby - tam też od setek tysięcy lat niemalże nic się nie zmieniło w aspekcie podstawowego gameplay'a, a każdy kolejny tytuł spod ich znaków jest diabelnie grywalny. A na tym właśnie polega definicja dobrej gry, nieprawdaż?

2 komentarze:

  1. Dobra relacja! Super, że od początku są także stare Pokemony.
    Wszystko jest, tylko 3DS-a brak ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Co prawda późno, ale dopiero dziś trafiłam na ten naprawdę fajnie napisany tekst podczas googlowania i odniosę się do kilku rzeczy.

    W grach poprzednich generacji nie używali sampli instrumentów w postaci soundfontów (to, że w internecie są sample instrumentów zripowane z ROM-ów i skonwertowane do soundfontów, nie znaczy, że oryginalnie w grze są takie). Różnica w brzmieniu bierze się z czegoś innego, z nowego systemu dźwiękowego. Gry na DS-a (jak i GBA) tworzyły muzykę za pomocą sekwencji midi. Uogólniając (szczerze to nawet szczegółowo bym tego nie opisała, bo mam pojęcie bardzo ogólne, na podstawie tego co przeczytałam w necie i do czego sama doszłam) do polega to na tym, że gra/konsola sama tworzy dźwięk w czasie rzeczywistym korzystając z zapisu nutowego i banku instrumentów. Te instrumenty są bardzo mocno kompresowane i przypominają jakością instrumenty midi (istnieje nawet narzędzie, które jest w stanie zripować jednocześnie konwertując z gier pliki midi i instrumenty w formacie takim, jak normalne instrumenty midi, czyli .dls) stąd taka a nie inna jakość.
    Muzyka w XY nie jest już generowana w grze w taki sposób, tylko jest przesyłana strumieniowo, czyli po prostu jest sobie plik w jakimś formacie, który odtwarza się w odpowiednim momencie. Nie ma już konieczności kompresji instrumentów, tylko samego pliku dźwiękowego.
    Ale DS też wspiera dźwięk streamowany i Pokemony z niego korzystały już w IV generacji, ale nie dla muzyki (poza motywem muzycznym z ekranu tytułowego w BW2, to stream i wyraźnie słychać przeskok jakościowy). Dlaczego? Pojemność kartów. Pojemność pojedynczego utworu strumieniowego to wielokrotność pojedynczego w sekwencji midi, a DS miał po prostu za małe karty, by pomieścić tyle strumieniowej muzyki w większości gier. Za to gry z IV i V generacji korzystały z streamu dla części efektów dźwiękowych, w tym odgłosów Pokemonów.
    Dalej w XY nie ma żywych instrumentów. To są tylko sample dobrej jakości, w których czasami moje ucho słyszy syntetyczność, ale i tak jest dobrze.

    Co do odgłosów Poków to zremasterowane na różny sposób są wszystkie z generacji 1-3 (oprócz tego cholernego pika pika wziętego z kiczowatego anime, czego Game Freak nie wybaczę), z 4-5, tylko niektóre są trochę zmodyfikowane. Zresztą tych z 4-5 nie trzeba było nawet ruszać (poza wrzucenia do XY w mniej skompresowanej wersji), bo one już korzystały ze streamu i były wystarczająco wysokiej jakości i świetnie zrobione przez mojego ulubionego muzyka z Game Freak (Go Ichinose go zwią) :)

    I jeszcze styl graficzny. On nie tylko pasuje, modele były robione tak (co można było zauważyć samemu, ale zostało oficjalnie potwierdzone, chyba w jakimś wywiadzie), by jak najlepiej oddać styl rysowania Kena Sugimoriego. Dlatego są tam kontury i styl cieniowania podobny jemu (z 2-3 odcieniami cieni). Zresztą nawet te sprite'y pokazujące się podczas walk ze zwykłymi trenerami i Gym Leaderami to jego artworki, lub wykonane przez innych, ale w jego stylu). I to naprawdę działa, część modeli wygląda autentycznie jak ruszające się i trójwymiarowe wersje jego artów. Chociażby taki Jigglypuff, te same kolory, te same cienie, ten same oczy jak na official arcie.

    I propsy za Bidoofa. To chyba mój ulubiony "zapychacz traw", z genialnym odgłosem (który w tej generacji brzmi odrobinę inaczej, też fajnie, ale mogli zostawić jak był, wtedy trochę bardziej do mnie przemawiał). Choć bardzo polubiłam też tego nowego zająca. Ma Pickup (wielki plus) i kozacką ewolucją z kolejnym ciekawym cry'iem.

    OdpowiedzUsuń

Komentarze, sugestie, przemyślenia? Wal śmiało!