sobota, 20 czerwca 2015

XX15 - Jak to robią duzi chłopcy - czyli o HPZ od kuchni

Na piętnasty wpis, niekoniecznie związany z grami, zdecydowałem się na opis rzeczy, która jest dla mnie bardzo oczywista, ale może już niekoniecznie dla czytelników tegoż bloga (zwłaszcza tych nowszych). Dzisiaj dowiecie się jak naprawdę katuję się tymi wszystkimi starymi gierkami, i co wyróżnia mnie na tle innych blogów o podobnej tematyce.

Na ten wpis, szczerze powiedziawszy, szykowałem się już od dawna, jako że mam tutaj co nieco do powiedzenia. A jakaż lepsza okazja na to, niż setny post na Polygamicznej wersji tego bloga? Ano, żadna - więc przejdźmy do konkretów, gdyż tak naprawdę dobór gier opisywanych tutaj, jak i sam sposób obczajania ich jest nieco niekonwencjonalny. Jak zapewne wywnioskowałbyś z podtytułu tego bloga - biorę na klatę wyłącznie gierki mało znane? Owszem, ale nie jest to jedyny wymóg, który musi spełniać dany tytuł, aby być tutaj uwiecznionym (zresztą czasami pisałem tutaj o rzeczach nieco bardziej popularnych, jako małej odskoczni od motywu przewodniego, więc nie jest to jakaś straszliwa i żelazna reguła tegoż przybytku). Zacznijmy zatem od samego początku, a mianowicie od bazy sprzętowej...

...gdyż jest to właśnie pierwsza rzecz, która wyróżnia moje małe miejsce w internecie od innych tego typu. Jak już zdążyliście wywnioskować z poprzednich wpisów, wiecie, iż posiadam swojego własnoręcznie złożonego oldskulowego peceta z Windowsem 98/DOSem 7.0 na pokładzie. I jak zapewne też zdążyliście się domyśleć - wszystkie starsze gry opisywane tutaj są właśnie odpalane i testowane na wyżej wspomnianym blaszaku. Zarówno te bardziej przyjazne do uruchomienia (Windowsowe), deczko mniej (DOSowe), jak i w ogóle pojechane ewenementy na skalę światową, wymagające ekstremalnych zmian w konfigauracjach, używania dziwacznych patchów czy programów do spowolnienia procesora i w ogóle przywołania szatana i jego wszystkich znajomych z kręgów piekielnych, aby tylko je uruchomić (nie jest to zbyt miły proces, uwierzcie mi - kiedy po raz 30, po minimalnych zmianach w configu, próbuję odpalić daną gierkę). A zaprawdę powiadam wam - niektóre ze starszych i mniej znanych produkcji potrafią mieć naprawdę przejebany proces konfiguracji i odpalania. Zwłaszcza te z czasów DOSa, kiedy to nie było jakiś standardów co do programowania aplikacji, używania dostępnego sprzętu/pamięci (wtedy to byle Kowalski mógł sobie napisać własny menadżer pamięci, który miał jakieś założenia wprost z kosmosu... o ile wiedział co i jak robi) czy sterowników (właściwie większość gier miała swoje własne, głównie do kart dźwiękowych, poupychane tu i ówdzie jako pliki *.DRV). Tak więc nie, nie używam żadnych emulatorów, wirtualnych pecetów, czy innych DosBoxów, aby poznać daną grę. U mnie są twarde i męskie zasady - gram 'po staremu', albo nie gram w ogóle (oczywiście nie zapominam o innych i później także odpalam daną gierkę na DosBoxie, czy innym emulatorze [pcem czy Virtual PC - często przenoszę sobie save'a na laptopa, aby kontynuować rozgrywkę], jak i robię mały research sieciowy, aby sprawdzić, czy dany tytuł da radę uruchomić i na nowych konfiguracjach, aby przypadkiem wszyscy ci, którzy nie mają dostępu do oldskulowych sprzętów nie czuli się pominięci. Specjalnie dla nich na liście kompatybilności HPZ zapisuję wszelkie spostrzeżenia o danej grze, zarówno jak chodzi o uruchamianie jej na wiekowym sprzęcie, jak i emulatorze, np. DosBox). Podobna zasada także tyczy się konsol - jeżeli piszę o jakimś tytule konsolowym, to możesz być pewien, że głównie grałem w niego na oryginalnym sprzęcie, a nie tylko upraszczałem sobie gejmplej emulacją. Tak więc możesz być pewien, że u mnie teksty są w oparciu o dziewicze wersje tytułów, nieskalane błędami emulacji, ze 100% soku pomarańczowego, bez żadnych konserwantów i takie tam. :)

(oldskulowy komp w całej okazałości - zrezygnowałem dawno temu z obudowy...)

(...a oto i jego aktualne wcielenie)

(a tutaj baza konsol - ile sprzętów potrafisz tu dostrzec i nazwać?)

Ok, zapewne teraz rzucisz pytaniem - 'ale co z tytułami, których nie dasz rady odpalić na starym kompie, gdyż takie prędzej czy później się pojawią?' Tutaj sprawa jest prosta - po prostu nie piszę o nich. Mam żelazną zasadę, że gierka może trafić na HPZ, jak tylko spełnia jeden podstawowy wymóg ((jest stosunkowo nieznana, lub wywołała sporo emocji i mam co nieco o niej do powiedzenia) oraz (programistyczne 'oraz!') mogę ją odpalić na jakimkolwiek ze swoich sprzętów - czy to komputerze, czy konsoli). Na szczęście póki co nie zdarzyła mi się gra, której nie mógłbym w ogóle, aczkolwiek przyznaję, że kilka tytułów otarło się o wyrzucenie do kosza (m.in. Sonic Schoolhouse [problemy z dźwiękiem], Dinosaur Safari [non stop się pluł o sterowniki myszki] czy Descent to Undermountain [w sumie ta gra i tak nadaje się tylko do kosza, ale, niestety, w końcu się uruchomiła...]). Nie ma lekko, moi drodzy - chlebek po sześć pięćdziesiąt. Ta reguła mniej więcej pokrywa się z poprzednią, w której wspomniałem, że emulowanie danego tytułu jest tylko dla celów informacyjnych i wglądowych, nie chce się opierać wyłącznie na emulacji przy opisywaniu wrażeń z danego tytułu.

Na sam koniec - drobne wtrącenie o samych tekstach. Pamiętajcie - ja tutaj nie piszę recenzji. Ja jedynie spisuję swoje ogólne spostrzeżenia i wrażenia o samym tytule, na końcu także stwierdzając czy warto go dziś odgrzebać i zagrać (tylko zagrać, jeżeli gra jest stosunkowo nowa). Od recenzji są wspaniali pisarze na przeróżnych portalach i wortalach, ja tu jeno tak hobbistycznie sobie klepię w klawiaturę. Nie mam żadnego wykształcenia humanistycznego (tylko ścisłe i informatyczne - a wierząc mojej dawnej Pani polonistce, to z przedmiotów językowych nie byłem za dobry), ostatnią styczność z językiem ojczystym miałem w liceum, więc nawet nie porywam się na jakieś nie wiadomo jak niesamowite opisy, konstrukcje językowe, czy inne przyjemności, które sprawią, że humaniści i puryści językowi zaczną dostawać orgazmu na odległość. No i przede wszystkim podchodźcie do moich tekstów ze sporą rezerwą i dawką humoru, a na pewno wyjdziesz bez szwanku. :)

I to by było na tyle. Mam nadzieję, że w miarę krótko, ale i treściwie, przedstawiłem wam czym dokładnie zajmuje się na blogu, jaka jest baza testowa i dlaczego wybieram te gry, a nie inne. A teraz lecę, bo hej, znowu Windows 98 mi siadł i ktoś musi zająć się jego naprawianiem... 

2 komentarze:

  1. No, no, to się nazywa zaangażowanie - a komputer bez obudowy to już w ogóle wyższa szkoła jazdy. Czego się nie robi dla starych gier :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wygląda rewelacyjnie, konkretny sprzęcik :)

    OdpowiedzUsuń

Komentarze, sugestie, przemyślenia? Wal śmiało!