środa, 8 maja 2013

32 - Planet Blupi

Rok wydania: 1997

Małe pytanie do wszystkich czytających - co otrzymamy po połączeniu wesołej, kolorowej grafiki, prostych i sympatycznych bohaterów, optymistycznej oprawy dźwiękowej i elementów strategicznych? Ech, tak, to kolejny przykład gry, do której idealnie pasuje określenie 'pozory mylą'... Fani nietypowych RTSów już mogą ostrzyć zęby.

Tak szczerze mówiąc, między nami, to istnieje spora szansa, że znasz, lub chociaż kojarzysz ten tytuł. Sympatyczny, żółty stworek bowiem wystąpił w kilku przeróżnych produkcjach (poza omawianym tytułem także Speedy Blupi - platformer 2D, Blupimania - logiczna, czy Blupi at House - edukacyjna), których wersje demonstracyjne z lubością, swojego czasu, były dodawane na cover-cedeki wielu czasopism. Tak więc jeżeli coś ci świta na samą nazwę 'Blupi' to już jesteśmy w domciu! Dziś akurat mamy do czynienia z wyjątkowo nietypowym RTSem.

Witamy serdecznie na Planecie Blupich! Ta wesoła kraina, mlekiem i miodem płynąca, zamieszkała przez śmieszne, jajowate i żółte stworki zwane Blupimi, to idealne miejsce na spędzenie wolnego czasu. Cisza i spokój, wszędzie zielono, woda szumi, ptaszki latają - zupełna sielanka, wręcz istna idylla. Oczywiście jednak coś musiało się zmienić, gdyż rozgrywka w takim klimacie byłaby niezwykle nudna - i tak też się stało, bowiem pewnego dnia na ową planetę spadł meteoryt. Na szczęście dla mieszkańców obyło się bez jakiś katastrof tunguskich, jednak nie obyło się bez efektów ubocznych, niestety, u samych rdzennych mieszkańców niebieskiego globu - nie dość, że ktoś (lub coś) notorycznie niszczyło ich uprawy, to dodatkowo Blupi, którzy niegdyś byli istnymi okazami zdrowia, zaczęli chorować, kaszleć i kichać. Co to do cholery ma znaczyć? Otóż jak się okaże, meteoryt to tak naprawdę statek kosmiczny (?! To mnie akurat rozwaliło, przyznam. Ostre cięcia budżetowe?), którym podróżował pewien bardzo nieprzyjemny Pan Robot. Zmechanizowany jegomość, po wylądowaniu na obcej planecie, zdecydował, że to idealne miejsce do podbicia, i czym prędzej przystąpił do pracy - znaczy się budowania ichniejszych przybytków i produkcji innych, równie nieprzyjemnych maszyn (jak i produkcji paskudnych wirusów, które zarażały biednych Blupich). Żółtym stworkom jednak nie w głowie poddawać się bez walki! I tu potrzebna jest twoja pomoc, drogi graczu. W kolejnych misjach musisz pokierować gromadką Blupich i, wykonując kolejne zadania, wykurzyć Pana Robotów z rodzimej planety (tutaj należy wspomnieć, że pod koniec następuje mały plot twist, ale nie będziemy tutaj zdradzać szczegółów, drodzy państwo!). Wszak żal zostawiać tak sympatyczne stworki w potrzebie, czyż nie?

(cisza i spokój w wiosce Blupich, istna siel- zaraz, czy ten koleś ma dynamit na głowie?)

Mam nadzieję, że twoje zdolności przywódcze są odkurzone i gotowe do akcji, gdyż aż tak łatwo nie będzie - czeka tu na ciebie 30 różnych misji. I tu od razu ostudzę zapędy wszystkich, którzy twierdzą, że to pestka, i coś takiego rozgromią w pół godzinki - jest tu nieco inaczej, niż w każdej innej strategii. Tutaj, przede wszystkim, trzeba się liczyć z każdym Blupim. Nie, nie ma tutaj żadnego centrum wioski/miasta, w którym można sobie doprodukować, w razie potrzeby, stworków - co dostaniesz na początku będzie ci służyć do końca obecnej misji (co prawda ilość ich można zwiększyć, ale też nieco nietypowo, o tym za chwilę), więc lepiej dbaj o swoich poddanych jak najlepiej. Do tego dorzućmy jeszcze konsekwencje poczynań gracza i już robi się o wiele ciekawiej/trudniej (niepotrzebne skreślić) - zdrowie każdego Blupiego jest reprezentowane jako ilość jego sił witalnych. Z czasem wartość ta spada, kiedy stworek się męczy - buduje jakieś struktury lub obiekty, czy nawet chodzi po okolicy - dlatego nie można nawet sobie pozwolić na jakieś większe eksplorowanie terenu (o ile nie ma się łódki czy dżipa - ale to za moment)! Kiedy jego zmęczenie osiągnie określoną wartość mina Blupiego zamienia się na smutną, on sam jest o wiele wolniejszy, i nie chce w ogóle pracować. Jeżeli, mimo to, nadal będziemy go zmuszać do wysiłku, biedak po protu klapnie i umrze, a my stracimy cennego członka naszej armii. Co zatem robić? No jak to co - wybudować odpowiednie struktury, które dodadzą sił naszemu milusińskiemu! Wśród dostępnych budowli jest m.in. laboratorium, inkubator, altanka działkowa, wieża obronna czy warsztat. To właśnie tam będziemy wytwarzać wszelkie dobra doczesne, które pomogą naszym wesołym stworkom w osiągnięciu celu misji, jak łódki, dżipy, materiały wybuchowe, stroje ochronne, antidota, czy, rzecz najważniejsza, pomidory. Tak, pomidory, gdyż to one stanowią materiał energetyczny dla każdego Blupiego, i odnowią jego siły witalne po zjedzeniu. Ale chwila! Nie ma tutaj nic za darmo - rzeczy same się nie wytworzą. Do pracy należy zagonić jednego z Blupich, który posiada odpowiednią ilość energii, jeżeli chcemy uzyskać jakiekolwiek przedmioty. I o ile takie pomidory wymagają jedynie rąk do pracy, aby je zasadzić i zebrać, tak wszelkie inne towary potrzebują jakiegoś konkretnego surowca do wytworzenia. I tutaj także jest dość oryginalnie, bowiem zbieractwo potraktowano inaczej, niż w pozostałych produkcjach tego typu.

Do surowców zaliczamy drewno, kamień, żelazo oraz kwiaty. I nie, nie ma tutaj żadnej całkowitej ilości danego dobra u góry ekranu - ścięte drzewo, czy wydobyty kamień, pakuje się tutaj na bloczek danego surowca, którego później można wykorzystać do stworzenia przedmiotu, tudzież wybudowania struktury (np. z bloczku drewna można zarówno wybudować altankę czy warsztat, ale także zrobić palisadę, łódkę lub most). Najoryginalniejsze są jednak kwiatki - te można wykorzystać zarówno do wyprodukowania antidotum, dla zarażonych wirusem Blupich, jak i do zrobienia ...dynamitu. Hmm, dynamit z kwiatków, taaaak. Cóż, nie wiem, co palili twórcy, ale też chcę ten towar. Ale wracając do tematu - wszystko ładnie i pięknie, ale co, jeżeli nadejdzie potrzeba poszerzenia swojej jajowatej armii? I tutaj na pomoc nadchodzi inkubator. Wszystko, co musimy zrobić, to znaleźć jajka Blupich, ukryte gdzieś na mapie, i położyć je na inkubatorze, aby dodać do szeregów czterech osobników. Niestety, nowo wykluci rekruci będą wyjątkowo marudni i zmęczeni, dlatego należy czym prędzej posilić ich pomidorami, aby stanowili wartościową siłę roboczą twojej Blupiej Rzeszy. A każdy nowy jak najbardziej się przyda, gdyż, jak w każdym RTSie, trzeba tutaj zarówno nieco pobudować, jak i powalczyć. Przy czym nie, nie będzie tutaj żadnych bitew, o rozmachu a'la Helmowy Jar, z Blupimi w roli głównej - tutaj bardziej trzeba będzie użyć swojego refleksu, jak i podstępu. 

(przyjemne stworki w natarciu!)

Jak wspomniałem wcześniej - można wyprodukować dynamit. Poza tym także można wytworzyć inne przeszkadzajki - takie jak wieże ochronne (dwie obok siebie produkują pole ochronne, które niszczy wirusy), klejowe pułapki (unieruchamiają na dobre danego wroga) czy bomby z zapalnikiem (epicko pierdutają po 10 sekundach). Wszystko to można wykorzystać do walki z Panem Robotem i jego sługusami. A najróżniejszych paskud nieco tutaj jest - wirusy, buldożery, mechaniczne pająki czy skaczące bomby. W dodatku każda wredota wyrządza inne szkody - wirusy zarażają Blupich, czyniąc ich niezdolnymi do wszelkich prac mechanicznych, buldożery niszczą twoje surowce, jak i rozjeżdżają biednych stworków, mechaniczne pająki z dziką chęcią zeżrą twoje pomidory, a skaczące bomby rozwalą losową budowlę. Na nasze szczęście (bo w przeciwnym wypadku gra skończyła by się niezwykle szybko) - przeciwnicy za mądrzy nie są. Wirusy i bomby można zatrzymać za pomocą wież ochronnych, zaś buldożery rozwalają wszystko na swojej drodze, fakt, ale także bez zahamowań wjeżdżają na pułapki klejowe, czy nawet dynamit, co doprowadza do ich destrukcji. Jednak zmechanizowani przeciwnicy to jedno, zjawiska naturalne to drugie - często zdarza się, że las, nieopodal naszych zabudowań, trawi ogień, który sfajczy wszystko, co napotka na swojej drodze, łącznie z Blupimi. Należy wtedy albo brać dupę w troki i się ewakuować z danego terenu (no wspominałem o mostach czy łódkach, czyż nie?) lub też szybko stworzyć kombinezony ochronne, które ochronią milusińskich przed złowrogim żywiołem. Szybkie i sprawne sterowanie Blupimi, jak i odpowiednie reagowanie na zdarzenia, przez tworzenie kolejnych budowli i obiektów stanowi klucz do sukcesu, jeżeli chcemy wygrać. Wspomnieć także można o dwóch poziomach trudności - jeżeli uważasz, że na poziomie 'Easy' misja jest za prosta, zawsze możesz się potorturować na 'Difficult'!

Jak już wspomniałem wcześniej - gra jest długa na 30 misji (plus 4 tutorialowe), które mają dość dobrze wyważony poziom trudności. Z początku jest niezwykle łatwo, aby wprowadzić gracza w odpowiedni klimat - a z każdą kolejną potyczką trudność wzrasta, wymagając od grającego coraz to większego refleksu i zdolności przywódczych. Same zadania są jak najbardziej zróżnicowane - o ile większość sprowadza się do dotarcia określoną ilością stworków do ich domków, posianych gdzieś na mapie, tak wydarzenia w trakcie misji są różnorodne - ot chociażby w jednej będziemy ratować naszych kompanów od pożaru, w innej pobawimy się w terrorystów, i wysadzimy bazę Pana Robota, jeszcze inna wymagać będzie eksploracji terenu... A jeżeli kiedykolwiek odczujecie niedosyt, to zawsze możecie skorzystać z edytora misji, i w łatwy sposób pokazać światu swe zdolności kreacyjne/kreatywne, oraz stworzyć swoje własne zadania. Dorzućmy do całości jeszcze prosty i intuicyjny interfejs, składający się wyłącznie z belki po lewej stronie ekranu i listy możliwych akcji do wykonania w danym momencie, po naciśnięciu lewym przyciskiem myszy na gruncie/obiekcie/strukturze, a już nam szykuje się kandydat na zwycięzcę.

Przygody stworków przedstawione są w rzucie izomertycznym, ubranym w prerenderowaną grafikę, a wszystko to okraszone nieśmiertelnymi 256 kolorami. Wszystko jest niezwykle wesołe i barwne, że aż normalnie nie chce się słodzić porannej kawy, widząc tą miodność na ekranie. Uczucie to tylko potęguje odpowiednia oprawa audio, złożona w niezwykle optymistycznych muzyczek MIDI, oraz kreskówkowych dźwięków i odzywek Blupich. I szczerze mówiąc? Oprawa w takiej formie, owszem, jest przyjemna i urocza, ale może stanowić główny czynnik odpychający dla wielu, gdyż jest dość dziecinna. I to jest właśnie głównym problemem tej produkcji - mimo takiej otoczki, gra może stanowić wyzwanie dla niejednego dorosłego, zwłaszcza w późniejszych misjach, gdzie trzeba wykazać się nie lada refleksem i kombinatoryką, aby pomyślnie ukończyć potyczkę, zwłaszcza jeżeli planujemy rozgromić zadanie za pierwszym podejściem. Takie to ni to dla dzieci, ni dla starych chłopów. Tym niemniej? Jak najbardziej poleca się zacisnąć zęby i przeboleć cukierkową oprawę, gdyż PB to naprawdę wyjątkowa i grywalna produkcja. RTS, niekoniecznie serio, czasami zahaczający o zadania logiczne, w dodatku z dość nietypowymi rozwiązaniami - czegóż chcieć więcej?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze, sugestie, przemyślenia? Wal śmiało!