sobota, 30 sierpnia 2014

68 - Kapitan Pazur

Rok wydania: 1997
Rok wydania w Polsce: 2000

"Uwielbia go wielu - boją się wszyscy. 
Kapitan Pazur niepodzielnie panujący nad wodami Siedmiu Mórz to prawdopodobnie największy pirat Królestwa Zwierząt. 
Jego odwaga? Legendarna. 
Jego wspólnicy? Lojalni do śmierci. 
Jego pazury? Hm - powiedzmy tylko, że paru marynarzy ma trwałą pamiątkę po jego ostrych jak brzytwa szponach."

Ostatnimi czasy przeżywam jakieś wybitne déjà vu, grając w nowsze gierki. Wszak nie tak dawno temu, przygrywając w Skyrim'a nie potrafiłem odpędzić od siebie skojarzeń z Lands of Lore 2. A teraz jestem świeżo po pocinaniu w Dust - An Elysian Tail, i zwierzakopodobne postacie z tamtejszego świata (jak i platformówkowanie w dwuwymiarze) z kolei przywlekły stosik całkiem miłych wspomnień, związanych z przygodami pewnego kociego kapitana. Tak jest panowie i panie, mowa o postrach Siedmiu Mórz, samym Kapitanie Pazurze! Co prawda gierka zaliczyła mały poślizg wydawniczy, gdyż oficjalnie została wydana przez Techland we wrześniu 2000 (i to po polsku oraz w zjadliwej cenie!), lecz bardziej wytrwali w boju poznali ją już nieco wcześniej - została dodana jako jeden z pełniaków w specjalnym, świątecznym numerze PC World Komputer (grudzień 1999), jednak tam po angielsku. W moim przypadku tak się miło składa, że sympatycznego Nataniela Pazura poznałem już w 1998, kiedy to na jednym shareware'owym cedeku znajdowało się dwulevelowe demko, ze wspomnianym osobnikiem w nazwie.

Ale ok, dość smęcenia o starych czasach - co nas czeka w tej niezwykłej przygodzie? Jak już zapewne zdążyłeś się skapnąć po tytule i wstępie, drogi czytelniku, tu przyjdzie nam wziąć udziałw pirackich eskapadach wspomnianego Kapitana. A będzie co zwiedzać, gdyż typ jest wybitnie niebanalny - nie raz zaszedł za skórę wrednym Cocker-Spaniardsom, imperialnym psom pod władzą Jego Królewskiej Mości. O ile jednak dotąd Pazur skutecznie podgryzał tyłki (i skarby) pieskom, tak pewnego dnia role się odwróciły - statek dzielnego kociaka został zaatakowany przez powyższych, przy czym tym razem los niestety nie był zbyt łaskawy dla Pazura i spółki. Wiecie, statek zatopiony, załoga sprowadzona do parteru, a sam Kapitan został pojmany przez paskudnego La Rauxe, wysokiego rangą oficera w służbie Jego Królewskiej Mości. A ten ma niezwykle ambitne plany - ot chociażby publiczne stracenie Kapitana Pazura, ku uciesze widzów i Króla. I tak oto nasze sympatyczne kocisko ląduje do kicia, a jego los wydawałby się już przesądzony. Nic bardziej mylnego - Pazur, podczas poszukiwań jakichkolwiek sposobów wyrwania się z więzienia, przypadkowo znajduje list spisany przez niejakiego Edwarda Tobina, byłego więźnia, który także kręcił przeciwko Królowi (i kiepsko skończył). Z niego Kapitan dowiaduje się o istnieniu Amuletu Dziewięciu Istnień, który zagwarantuje swojemu właścicielowi niemalże nieśmiertelność (wszak 9 żyć piechotą nie chodzi, a?). Niestety klejnoty amuletu zostały rozsiane po 4 stronach świata, a mapa prowadząca do nich jest w kawałkach. Mimo tych niedogodności Pazur postanawia uciec z więzienia i zdobyć Amulet Dziewięciu Istnień (czyt. klejnoty i kawałki mapy), aby pokazać wszystkim kto tu jest prawdziwą legendą!

Kapitan Pazur to klasyczna, w pełnym tego słowa znaczeniu, dwuwymiarowa platformówka, z naszym kocim bohaterem w roli głównej. A jak na kota przystało, Pazur potrafi całkiem nieźle skakać, wspinać się, lądować na cztery łapy i walić z piąchy lub szabli w przeciwników. No i zbierać błyskotki, całe mnóstwo błyskotek - poziomy są wypełnione wszelkimi dobrami doczesnymi, jak dukaty, sztabki złota, berła, korony i inne przyjemności, a my jesteśmy piratem - zatem nic dziwnego, że mieniące się cacka będą jak najbardziej przyciągać naszą uwagę. Ale to tylko jeden z celów pobocznych, gdyż głównym zadaniem jest przeżyć do końca poziomu i zdobyć kolejny kawałek mapy, tudzież skopać dupsko nieprzyjemnemu bossowi i przekonać go po pirackiemu, aby 'po dobroci' oddał nam swój klejnot, który jest swoistym kawałkiem Amuletu Dziewięciu Istnień. Droga do tego celu długa i kręta, gdyż przed nami 14 długich poziomów, najeżonych skarbami, przeciwnikami i pułapkami.  Ale przynajmniej za to utrzymanych w naprawdę malowniczych (no może poza początkowym więzieniem, które nie jest zbyt przytulne) i różnorodnych klimatach - wspomniane więzienie La Roca, las bandytów, żeglarskie miasteczko Puerto El Loco, czy tropikalna wyspa. Jest zróżnicowanie, co jest niezwykle ważnym aspektem, gdyż, jak wspomniałem wcześniej - poziomy są długie i ciekawe (i przy okazji dość trudne, zwłaszcza końcówka). Z pewnością tych ze swędzącymi palcami niezwykle ucieszy fakt, że tu aż dostatek od wszelakich sekretnych miejsc i przejść, które są jeszcze bardziej najeżone pułapkami i niebezpieczeństwami, ale za to potrafią odpowiednio wynagrodzić wytrwałych w boju, dlatego też zaglądanie w każdy zakamarek danego levelu jest jak najbardziej wskazane!

(ucieczka z więzienia w pełnej okazałości)

Na szczęście nasz koci milusiński nie jest tylko skazany na używanie swojej szabelki przy walce z przeciwnikami, i jak na pro pirata przystało, Pazur posiada kilka przysłowiowych asów w rękawie w postaci dodatkowego uzbrojenia, m.in. pistoletu, magicznego pazura (zaklęcie, które miota kulą energii, zmiatające wszelkich przeciwników na swojej drodze), tudzież dynamitu. Należy używać jednak ich z głową, jako że potrafią szybko się skończyć, a nie zawsze znajdziemy dodatkową amunicję na danym poziomie. No i bossowie się nieco uodpornili na takie numery, szkoda. A dodatkowo żeby nasza szabelka nie czuła się jakaś zapomniana, pomyślano także o takich power-up'ach jak lodowy, ognisty czy miecz błyskawicy. Miło, że tak efektywnie rozprawiają się z przeciwnikami, a szkoda, że działają przez tak krótki okres czasu, gdyż przydałyby się na późniejszych poziomach, na których, jak już wspomniałem, może zrobić się naprawdę gorąco, głównie przez ilość przeciwników tudzież pułapek, które niezwykle szybko i efektywnie pozbawia naszego biednego Nataniela obecnego żywota. Zaiste graczowi przyda się istny koci refleks podczas tych późniejszych leveli. A jak ci się znudzą przygody w trybie single, to zawsze możesz spróbować swoich sił z kolegami w trybie multiplayer, jak i edytorze poziomów (tudzież ściągnąć poziomy innych z internetu). No widzicie - autorzy pomyśleli o wszystkich!

Najlepsze jednak zostawiłem na koniec - oprawa audiowizualna, a zwłaszcza wizualna. Raz, że wszystkie postacie są stylizowane na zwierzaki, i wyglądają jak jakaś fajna kreskówka. A dwa, że gierka jest okraszona kilkoma przerywnikami FMV, które SĄ fajną kreskówką! Podczas kluczowych wydarzeń w czasie rozgrywki, odegra się odpowiedni filmik, który naprawdę dodaje uroku całości i stanowi świetny łącznik pomiędzy kolejnymi poziomami. Podobnie zresztą jak sama grafika i animacja w czasie gry, która wygląda nadzwyczaj dobrze, jak na rok 1997. Podobnie jak w przypadku Commander'a Keena 4/5/6, tutaj też mamy do czynienia z przypadkiem ściętej perspektywy poziomów, dzięki czemu co niektóre przedmioty można było umieścić przed, a niektóre za postaciami. A dodajmy jeszcze do tego niezależnie poruszające się tła pierwszego i dalszego planu, a już mamy fajny efekt - szkoda tylko, że tło dalszego planu to jeden statyczny obrazek, bez kolejnych warstw, jednak to tylko mały techniczny niuans. Najważniejsze, że wszystko wygląda i przygrywa (jak na wstawki MIDI, soundtrack prezentuje się całkiem nieźle. Szkoda tylko, że sam engine dźwiękowy powoduje trudności w odgrywaniu muzyki na starszych kartach dźwiękowych - choć i to jest do ogarnięcia) dobrze. Dorzućmy jeszcze do tego klimatyczne ambienty otoczenia i gadki napotkanych przeciwników, jak i samego Pazura ('to zadanie będzie wymagało idealnej synchronizacji!' czy jakoś tak, przed serią trudnych skoków po platformach - no no, Natanielu! Potrafisz zagrzać do boju ;)), które bardzo fajnie budują charakterystyczny, piracki klimacik całości.

(aby nie było, że jestem gołosłowny pod względem przerywników FMV)

Koniec końców - gdyby nie przegięty poziom trudności w co niektórych miejscach (który został deczko poprawiony w patchu 1.3), Kapitan Pazur byłby idealną propozycją dla fanów platformówek jak i małych milusińskich. Fajne przerywniki FMV i odpowiedni klimacik z pewnością zaskarbiłyby sobie odpowiednią ilość fanów (których nieco jest na świecie). Naprawdę szkoda, że tak fajna gierka nie otrzymała takiej uwagi, na jaką zasługiwała. Nawet Techland w 2007 kombinował, aby przywrócić Kapitana do łask, dzięki sequelowi, jednak rezultat końcowy był daleki od pierwotnego planu (zwierzaki i piraci zostali, ale nikt z oryginalnej obsady, gierka stała się osobnym, oryginalnym tytułem). Cóż, przynajmniej pozostała legenda pierwszej części, która żyje do dziś w sercach wielu fanów.

3 komentarze:

  1. Kiedyś o wiele więcej czasu spędzałem przy platformówkach. Bardzo miło wspominam ten tytuł - zwłaszcza, że o ile mnie pamięć nie myli wydawcą na zachodzie było studio Monolith Productions.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kapitan Pazur! Jedna z moich ulubionych platformówek i chyba jedyna, która tak pochłonęła mnie klimatem i zbieraniem fragmentów mapy (z syndromu zbieracza się nie wyrasta). Ale tylko za pierwszym razem udało mi się Pazura skończyć. Później odpadałem w najlepszym razie przy serii pułapek pod koniec.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja mam angielską wersję Kapitana Pazura z magazynu Cyber Mycha ;) Ponad dziesięć lat temu próbowałem w to grać, ale szybko wymiękłem, właśnie za sprawą wysokiego poziomu trudności. W sumie zabawne, że tak ciężką platformówkę wrzucili jako pełniaka do pisma dla dzieci. Jakiś tydzień temu wyszperałem płytkę i zamierzam rzucić się na głęboką wodę raz jeszcze. Mam nadzieję, że tym razem nie utonę ;) Polską wersję znam z wersji demo :)

    OdpowiedzUsuń

Komentarze, sugestie, przemyślenia? Wal śmiało!