niedziela, 1 marca 2015

77 - Pushover

Rok wydania: 1992
Dostępna także na: Amiga, Atari ST, SNES

Porozmawialiśmy sobie ostatnimi czasy o wielkich i poważnych grach (jak na swe czasy, naturalnie). Więc zapewne domyślacie się na co teraz przyszła pora - owszem, czas na swoisty czilałt przy jakiejś małej, prostej i sympatycznej gierce. A tak się miło składa, że dziś na tapecie mamy produkcję, która idealnie spełnia wszystkie trzy warunki.

Kiedy ostatnio pisałem o jakiejś fajnej gierce logicznej na łamach tego bloga? Bardzo dawno temu (w trawie). Najwyższy czas nadrobić zaległości, i w końcu pomarudzić o jakimś łamaczu głów. Przyjrzyjmy się zatem nieco bliżej Pushover'owi - sympatyczna grafika i główna postać? Jest. Proste i łatwe do opanowania zasady (które odpowiednio się skomplikują w późniejszych poziomach)? Owszem. Spokojna i relaksująca AdLibowa muzyczka? Naturalnie. Tak jest panowie i panie, mamy tutaj do czynienia z DOSową gierką logiczną w pełnym tego słowa znaczeniu. I to w dodatku o dość odmiennych zasadach, od słynnych The Incredible Machines czy serii Dr. Brain, więc nie ma mowy o bezmyślnej kalce i wykradaniu pomysłów. Przydatne zwłaszcza w dzisiejszych czasach, kiedy to gracze chcą coraz mniej myślenia, a co raz więcej akcji (choć z drugiej strony taki świetny The Talos Principle...). Niestety, wspominana dziś gra nie uchroniła się od paru poważnych buraków, ale po kolei, Panowie, po kolei.

Można by pokusić się o stwierdzenie, że całość to zmyślnie przeprowadzona akcja marketingowa, gdyż większość 'fabuły' kręci się w okół znanych brytyjskich prażynkopodobnych przysmaków (zgaduję, nigdy nie miałem okazji spróbować, więc proszę bez batów i linczów, jeżeli stwierdzenie okaże się mało trafione) - Quavers. Maskotka (przynajmniej wtedy) owych chrupek, niejaki Colin Curly, nie była zbyt ostrożna i przypadkowo upuściła całe mnóstwo paczek przekąski, które spadły do wielkiego mrowiska. I zapewne skończyło by to się ogromną tragedią, gdyby nie sympatyczny (i dość spory) mrówek, zwany G.I. Ant, który postanawia pomóc ciapowatemu psu w odzyskaniu zguby. A nad wszystkim główne skrzypce będą grać ...klocki domina (ha, a przyznaj się co miałeś na myśli - chrupki?) W jaki sposób? Rzekłbym 'standardowy', jak na klocuchy domina przystało. ;)

(i takie poziomy przyjdzie wam rozwiązywać)

W Pushover na gracza czeka bite 100 poziomów do zwiedzenia, każdy, naturalnie, z coraz większym poziomem trudności i nowymi technikami układania i zwalania klocków. A to wszystko w 9 zróżnicowanych sceneriach (fabryka, średniowiecze, kraina Inków... co do cholery się wyrabia w tym mrowisku?!), aby przypadkiem nie zrobiło się zbyt monotonnie i nudno. Głównym celem każdego levelu jest strącenie wszystkich klocków domina. Brzmi prosto? Nie do końca - przede wszystkim sterujemy tutaj samym wesołym mrówkiem, który przekłada, podnosi i odstawia, tudzież popycha klocki, a nie operujemy na nich bezpośrednio. To oznacza tyle, że kiedy np. popełnimy drobny błąd na końcu levelu, będziemy musieli sami transportować tam swoje szanowne cztery litery (a poziomy w Pushover to zarówno platformy jak i drabinki), zamiast np. wskazać kursorem element, który chcemy modyfikować. Gdyby tego przypadkiem było mało, to także mamy tutaj do czynienia z kilkoma różnymi typami wspomnianych klocków - są przełamujące się na pół, przewracające się tak długo, dopóki nie natrafią na przeszkodę czy wybuchające... Wiąże się z tym całe mnóstwo kombinowania, planowania naprzód i odpowiednich strategii, aby znaleźć te idealnie pasujące rozwiązanie-klucz, które pozwoli we wskazanym czasie przewrócić wszystkie klocki... tylko po to byśmy mogli od nowa powtarzać to samo na kolejnej planszy. ;) Zaraz, zaraz, czy przypadkiem wspomniałem coś o czasie? Owszem. jakby jeszcze było mało łamania głowy przy odpowiednim ułożeniu wszystkiego, tak musimy się niezwykle wyrabiać, by dokonać tego przełomowego, erm, dokonania w wyznaczonym limicie czasowym. I szczerze mówiąc to jest największy minus produkcji. A właściwie jeden z dwóch wielkich minusów - nie możesz za mocno kombinować i ociągać się z rozwiązaniem, bo dorwie cię limit czasowy. Z kolei też nie możesz spokojnie przetestować sobie wybranego rozwiązania, gdyż jedynym sposobem na cofnięcie swoich niefortunnych akcji jest restart całego poziomu. Jeszcze wam mało? To wspomnijmy raz jeszcze o limicie czasu - nie dość, że rozwiązanie trzeba znaleźć i je zastosować, to także należy je zastosować bardzo szybko. Naprawdę, niektóre poziomy są nieźle przegięte, jeżeli chodzi o tykający zegar, albowiem czasu jest dosłownie na styk, przy idealnym rozwiązaniu. Tak więc nie zdziw się, gdy uda ci się przejść poziom, ale gra cię wykopie z powrotem na początek, bo nie zmieściłeś się w limicie czasu. Jeżeli zdecydujesz się zagrać, to miej na uwadze, że niektóre levele możesz powtarzać nie kilka. a nawet i kilkadziesiąt razy. 

Rany, ale byłem krytyczny o tej małej produkcji, brzmiało to dosłownie jakbym zaraz miał jej postawić jeden punkt w dziesięciostopniowej skali, uwagę w dzienniczku i obecność rodziców na następnym zebraniu. Czy zatem jest aż tak źle? Szczerze mówiąc - pomimo tych wszystkich minusów to nie. Przede wszystkim - gra wygląda i brzmi (ten utwór przewodni! Bardzo relaksujący i miły do wysłuchania) naprawdę sympatycznie, a zwłaszcza animacje głównej postaci, których jest dość sporo (zeskoczcie sobie np. z wysoko zawieszonej platformy). Cieszy także różnorodność poziomów i światów, gdyż jak człowiek tak kilkadziesiąt razy poogląda sobie te same tła i projekty miejscówek przy powtarzaniu danego problemu, to już członek męski powoli może strzelać. I szczerze mówiąc podoba mi się pomysł z różnorodnymi klockami domina, których odmienne zachowanie wpływa na ogólny proces strącania klocków. Tym niemniej muszę jednak powiedzieć, że Pushover nie jest grą dla wszystkich. Tutaj trzeba połączyć refleks i kombinowanie w jednym - fani gier logicznych będą psioczyć na elementy zręcznościowe, zaś obdarzeni niezwykłym refleksem zaczną kręcić nosem na konieczność myślenia. To po prostu gra 'ok', którą nie każdy będzie potrafił docenić. Tym niemniej nic ci się nie stanie, jeżeli odpalisz ją na jakieś krótkie sesje, po jednym albo dwóch poziomach maksymalnie na raz. Ot taka idealna gra kibelkowa (w sensie na krótkie giercowanie co raz, nie że do dupy ;)).

(jak widać wnętrza mrowisk mogą być co najmniej... ciekawe)

I teraz mała ciekawostka - Pushover, najwidoczniej, miał na tyle dedykowaną rzeszę fanów, że w 2008 roku utalentowani ludzie zmajstrowali wersję na Windowsy. Do 2013 roku doczekała się ona 6 update'ów i tłumaczeń na kilka innych języków. A w planach jeszcze jest m.in. edytor poziomów czy kompletna podmiana warstwy audiowizualnej na nieco mniej pikselowatą, a bardziej nowoczesną. No no, i taka dedykacja to mi się podoba! Bo szczerze mówiąc sam pomysł jest na tyle fajny, że chętnie bym zobaczył jakiś odświeżony remake, z nieco lepszymi zasadami i bardziej miłosiernym limitem czasowym. Ja akurat jestem na razie zbyt zajęty, ale może inni game developerzy przeczytają ten wpis i wpadną na jakiś smakowity pomysł. ;))

1 komentarz:

  1. Zainstalowałem port tego rimejku przypadkiem na Nokii N900 nie znając oryginału. Zanim ogarnąłem zasady to trochę minęło a w rezultacie toporność układania mnie pokonała :3. Szkoda bo grafika jest świetna.

    OdpowiedzUsuń

Komentarze, sugestie, przemyślenia? Wal śmiało!