sobota, 29 sierpnia 2015

XX16 - Przygody Crasha w krainie 9 (łącznie) megabajtów pamięci

Niecały rok temu opisywałem moje doznania i przeżycia, związane z pewnym legendarnym sprzętem. To co powiecie na ciąg dalszy niezwykłych opowieści? Chciałem zdążyć na pewną rocznicę, która była obchodzona nie tak dawno temu, ale, niestety, niekoniecznie udało mi się na nią wyrobić.

Mój pierwszy kontakt z opisywanym poniżej sprzęciochem datuje się jeszcze na erę dinozaurów (czyt. kiedy byłem bardzo młody). Nawet nie pamiętam ile mogłem mieć lat, ale biorąc pod uwagę fakt, że większość pamiętam 'przez mgłę', nie była to zbyt duża liczba. Akurat siedziałem z rodzicami u jakiśtam ichniejszych znajomych. A tak się miło złożyło, że głowa rodziny znajomych posiadała obiekt pożądania tamtejszej epoki na swoim biurku, a jakby jeszcze tego było mało, to także z kolorowym monitorem. Wspaniały sprzęt, niezwykłe możliwości, grafika i efekty dźwiękowe powodujące niemałą zazdrość u posiadaczy żelastwa konkurencji. O czym mówię, hmmm? Ano, oczywiście, że o Amidze 500.

Przyznajcie się, ale tak szczerze - ilu z was posiadało to sprzęcicho (lub też jakikolwiek inny model, Amiga 600, 1200, 2000, 4000, a może nawet i CD32?), lub przynajmniej miało znajomego znajomego (znajomego ;) kuzyna, który takowy trzymał w pokoju? Nie sposób podważyć faktu, iż Przyjaciółka swojego czasu znalazła miejsce w wielu polskich domostwach i uważana była za coś niesamowitego - ba, nawet do dzisiaj jest. Wystarczy zerknąć okiem na zagraniczne (EAB, LemonAmiga) lub polskie (PPA) fora, aby przekonać się, że i w dzisiejszych czasach Amiga ma się naprawdę dobrze. Ja przyznam się szczerze, że Amigę do teraz kojarzyłem wyłącznie od znajomych, jak i z opowieści (czy gazet - stary Świat Gier Komputerowych rulez!). Nigdy nie miałem zaszczytu posiadania takowego sprzętu w domu, jako że miałem wyłącznie peceta, a w późniejszych czasach - GameBoy Colora, a następnie Dreamcasta (o czym zresztą pisałem już kiedyś). Tym niemniej nie ukrywam, że Amiga była na jednym z pierwszych miejsc na mej personalnej liście  rzeczy, które niezwykle chciałbym sobie kiedyś sprawić. I jakaż miła niespodzianka przytrafiła mi się niecały miesiąc temu - sprzedawana jako 'niesprawna' Amiga 500, wraz z osprzętem. Biorąc pod uwagę, jak bardzo lubię dłubać w takich starych sprzętach, oraz fakt, że cena była całkiem kusząca, czym prędzej zdecydowałem drogą handlową zdobyć sprzęt. I tak oto sporych rozmiarów paka trafiła do mojej biednej skrzynki pocztowej. Była jeszcze inna niespodzianka, ale o tym za chwilę.

(czyż nie jest piękna?)

Przede wszystkim - nie wiem ilu było poprzednich właścicieli, ani ile razy otwierali ten zacny sprzęt, ale zgaduję, że tylko raz (aby wymienić oryginalny ROM Kickstart'a na 4-in-1, sprzedawany kiedyś na RetroAmi). Aż się chciało rzucić niezwykle polskie i majstrowe 'ło paaaanie, a kto tak to panu spierdolił?' ;) Wnętrze składało się mniej więcej z 1% elektroniki i 99% kurzu. ;)) A jak zapewne wiemy kłaczki kurzu, jak i ogólnie inne zabrudzenia, są istnymi zabójcami układów elektronicznych, zatem czym prędzej przystąpiłem do swoistego odkurzania. W trakcie przeglądu dodatkowo wyszło, że zarówno procesor, jak i Kickstart miały wygięte (mniejszy problem) i naderwane (większy problem) nóżki, z czego tą Kickstartową udało się uratować odpowiednią dawką lutownicy na twarz, lecz niestety procesora już nie, mimo szybkiej i sprawnej interwencji (ktokolwiek go wcześniej wyjmował i wkładał, musiał się wykazać sporą dawką inwencji twórczej, takich cyrków nie widziałem nawet na Mikroukładach i Elektronice na studiach) - na szczęście w Amidze 500 zastosowano legendarnego MC68000, więc kupno jego nie stanowiło jakiegoś wyzwania zarówno dla portfela, jak i przekopywacza interenetów (dokładniej rzecz biorąc wydałem bite 12 zł na tego mikroprocka). Wsadzone, zaklejone, zacementowane, zabite gwoździem - jeszcze tylko wyjęcie innych czipsów (Agnus, Denise, odd i even CIA, jak i reszta zbirów) i ich kontrolne wyczyszczenie. I wtedy właśnie uświadomiłem sobie pewną rzecz, którą powinienem zauważyć już wcześniej (widać byłem zbyt zaskoczony kilogramami kurzu) - toż to Amiga 500 z płytą rev 8.a1! Cóż to oznacza? Ano fakt, że zastosowano tutaj chipset ECS, jak i Fat Agnusa, czyli innymi słowy możliwym jest zamapowanie o wiele więcej pamięci Chip RAM (pamięci, która może być wykorzystana przez układ graficzny i dźwiękowy, w przeciwieństwie do Fast RAMu - czyli pamięci, która jest przeznaczona tylko dla procesora), niż domyślnie. Czym prędzej zatem złapałem za lutownicę i wykonałem odpowiednie poprawki na JPach, aby przekierować Slow RAM na złączu rozszerzenia pamięci na Chip RAM (serio, to tylko kwestia przelutowania dwóch glucików na zworkach JP). Może nawet kiedyś pomyślę o dorzuceniu kostek RAMu do pozostałych pustych slotów na płycie głównej.

Wtedy także stwierdziłem, że czemu nie zaszaleć jeszcze bardziej, i dołożyć nieco Fast RAMu, jak i w ogóle poszerzyć możliwości Amisi, o, powiedzmy, dorzucenie dysku twardego? Jak się bawić, to na całego, nieprawdaż? Jako, że tylko po łebkach wiedziałem o tym i owym, postanowiłem zasięgnąć rad specjalistów, jak i wykonać swoisty research internetowy, jak na posłusznego ucznia przystało. I tak oto kilka postów, maili, pytań, jak i załatwień przez moją siatkę szemranych indywiduów oraz podejrzanych typów, udało mi się zdobyć kartę Kipper'a A508IDE - innymi słowy kartę rozszerzeń, montowaną prosto do gniazda procesora, która rozszerza Przyjaciółkę o 8 megabajtów FastRAMu, jak i dokłada możliwość dodania dysku twardego, używając karty CompactFlash. Pozwoliło to zarówno na korzystanie z programu WHDLoad (czegoś, co pozwala na uruchamianie gier prosto z dysku twardego, zamiast dyskietek), jak i samych oficjalnych instalatorów, dołączanych do przeróżnych gier (Ultima VI, Eye of the Beholder, Amberstar...). Dorzućmy także do całości emulator stacji dyskietek Gotek, flashowany firmware'm HxC (którego posiadałem już wcześniej, a wykorzystywałem do innych celów), a już mamy murowanego zwycięzcę, jak i system, odpalający się na trzy gwizdki.

(Łorkbęcz po zainstalowaniu na dysku)

Ok, zapewne czekasz na gwóźdź wieczoru i ciągle zadajesz pytanie 'dobra, dość pierdolamento, co z grami??'. Odpowiem krótko - po takich poprawkach i dodatkach odpalają się, i to aż miło. :) Podobnie jak w przypadku Commodore'a 64 - nie ma sensu na rozdrabnianie się i pisanie o każdej z nich z osobna, gdyż musiałbym na ten wpis przeznaczyć kilka dobrych megabajtów tekstu, i admini nie byliby raczej zbyt zadowoleni. Powiedzmy tylko, że większość gier Amigowych dobrze przetrwała próbę czasu, i nawet i dzisiaj są niezwykle grywalne - a dzięki combosowi Gotek'a z HxC, 8 megabajtów pamięci Fast, jak i dyskiem twardym z WHDLoadem, moja Amiga ma całkiem sporą kompatybilność z większością tytułów (na zasadzie 'nie działa na jednym? Jedziemy na drugim!', plus wszelakie kombinacje programowe (np. uwalnianie większej ilości pamięci Chip RAM i takie tam - aż się łezka w oku kręci, przypomina mi to walkę o pamięć konwencjonalną za czasów DOSa!) Niechaj screeny powiedzą same za siebie. I korzystając z okazji, pozwolę sobie na mały konkurs bez nagród - poniżej zaprezentuję 8 screenów z gier Amigowych w akcji. Ile z nich jesteś w stanie rozpoznać i nazwać? :)





Koniec końców - epicki zakup, epicka zabawa, pomimo początkowych perturbacji związanych ze sprzętem i uruchamianiem. Kolejne marzenie z dzieciństwa zaliczone i spełnione - jest mi niezwykle miło powitać Przyjaciółkę w moich skromnych progach. Witamy w rodzinie, Pani Amigo!

2 komentarze:

  1. No no, ależ zakup! Gratuluję i kupna i "odrestaurowania". Twoja kolekcja jest coraz bardziej imponująca :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zazdroszczę. Amiga to jedno z moich marzeń, ale nigdzie bym jej w swoim zawalonym sprzętem, czasopismami, grami i całą masą innego ustrojstwa już nie zmieścił. Chlip. Rewelacyjny materiał :)

    OdpowiedzUsuń

Komentarze, sugestie, przemyślenia? Wal śmiało!