Małe pytanko do szanownej publiczności - ktokolwiek z was dorabiał w wakacje (lub też normalnie pracuje/pracował) jako barman? Nocne życie, shake'i, drinki, mniej i bardziej przyjemni klienci? Jeżeli tak - możesz spokojnie, niczym ostatni bohater, odejść w glorii i chwale, skąpany w blasku zachodzącego słońca (i najlepiej z jakąś gigantyczną eksplozją w tle). A jeżeli, z jakichkolwiek powodów, takowe przygody cię ominęły, to nie ma nic straconego - wszak istnieje gierka o nazwie Last Call.
W kogo się już wcielaliśmy, zanurzając się w otchłaniach rozrywek multimedialnych? Uuu, byłoby ciężko to wszystko zliczyć - strażacy, reżyserzy, prezydenci czy dyktatorzy, menadżerowie restauracji, fabryk i innych przybytków, policjanci (i złodzieje), dyrektorzy szpitali, czy nawet sami lekarze. Zawodów bez liku, dla każdego coś miłego. A co byście powiedzieli na odwiedzenie pewnego przemiłego baru i wcielenie się w skórę barmana? Nie będzie to lekki kawałek chleba, więc wyostrzcie swoje zmysły i uruchomcie kilka neuronków, odpowiedzialne za poczucie humoru - pora przyjrzeć się grze Last Call! Tym bardziej, że omawiana produkcja, jakby nie patrzeć, posiada także jakiś aspekt, erm, „edukacyjny”.
Kiedy pierwszy raz, tego gorącego lata 2002, odpaliłem omawianą produkcję, to początkowo nie wiedziałem czego za bardzo się spodziewać. Całość jednak okazała się dziecinnie prosta, zarówno w obsłudze, jak i założeniach - gracz trafia do baru jako świeżak (przy czym na początku może wybrać płeć - co będzie miało pewne znaczenie w rozgrywce) i, będąc nowym pracownikiem, musi się wykazać, serwując kolejne drinki klientom oraz zarobić odpowiednią ilość pieniędzy. A wszystko to pod czujnym okiem szefowej, która nie zawaha się wykopać gracza z piastowanej posady, gdy ten popełni za wiele głupich błędów. Dasz radę - przechodzisz na następną zmianę. A jak coś się spieprzy, to niczym w prawdziwym życiu - pora poszukać sobie innego zajęcia. Skoro nie nadajesz się nawet na barmana to może nauczyciel?
(serwuj poprawne drinki jak najszybciej, a twa dupcia będzie bezpieczna)
Nie ma jednak tak lekko, jakby mogło się wydawać - wszak drinki same się nie zrobią, a klienci nie będą czekać w nieskończoność. Pora zakasać rękawy i wczuć się w rolę - butelki w dłoń! Nie ma tutaj żadnych fanaberii czy fantazji twórców - wszystkie drinki mają swojego realnego odpowiednika, a co za tym idzie - te należy przygotować wedle ustalonego przepisu. Do dyspozycji gracza jest cały, domyślny ekwipunek survivalowy barmana - wódka, tonik, gin, tequila, whiskey, szkocka, likier, są obecne także dodatki - soki pomarańczowe, grejpfrutowe czy brzoskwiniowe, także nawet piwo i woda sodowa, jeżeli klient okazałby się niezbyt wymagający. Ma się rozumieć, że sprzęt typu blender czy shaker także jest tutaj obecny. Oczywiście samo przygotowanie drinka to jedno - należy także się postarać o zachęcającą prezencję takowego. Dobór odpowiedniej szklanki, dorzucenie lodu, może ozdobienie kawałkiem pomarańcza czy cytryny - nawet i o takie rzeczy trzeba tutaj zadbać, aby klient zostawił jak najwięcej twardej waluty w kasie. Gracz w każdej chwili może otworzyć książkę z recepturami, aby dowiedzieć się jak konkretnie sporządzić danego drinka, jeżeli poczułby się nieco bezsilny i samotny - i tutaj właśnie tkwi, hm, edukacyjny aspekt dzieła - ten dodatek można potraktować jako swoistą bazę przepisów na orzeźwiające miksy, z której, po odpowiednim skonwertowaniu jednostek i zachowaniu proporcji, można także skorzystać i w prawdziwym życiu. Zaskocz dziś swoich znajomych, dzięki grze? Czemu nie!
Same miksowanie to nie wszystko - przede wszystkim należy się upewnić, czy dany bywalec baru jest pełnoletni (aaa dowodzik
jest?). A samą klientelę można określić jako, delikatnie mówiąc,
oryginalną - spotkamy tu m.in. kobietę-superbohatera, panią dominatrix,
gadającego jeża, pielęgniarkę, gościa, mającego manię prześladowczą czy
Afroamerykanina, który chyba urwał się z dyskoteki z lat 70 (w dodatku
fizyka kwantowego z zawodu). Zaserwować drinka danej osobie możemy, ale
nie musimy - jeżeli konkretne indywiduum niezbyt się nam podoba to
zawsze możemy skorzystać z usług bramkarza, który w bardzo przemiły sposób wyprosi klienta z przybytku. Dodatkowo z klientelą można flirtować (polecam do użycia przy tej samej płci) czy rozdawać bilety na darmową kolejkę. A wszystko to zależy od humoru gracza. No patrzcie - jak w życiu!
Oprawa wirtualnego baru, zwłaszcza w dzisiejszych czasach, kojarzy się bardziej z jakąś Flash'ową produkcją, niż pełnowartościową grą - jest dwuwymiarowo, kolorowo i kreskówkowo, szkoda tylko, że postacie nie posiadają za wiele klatek animacji, jednak same przerywniki są dość zabawne, zwłaszcza sceny „wypraszania” klientów z lokalu. Niezwykle ciekawie jest za to w sferze dźwiękowej - oczywiście, jak to w barze, przygrywają nam delikatne kawałki jazzowe, jednak nie o to mi się rozchodzi - bardziej mam na myśli teksty klientów. Co niektóre z nich są naprawdę świetne, zwłaszcza gdy nieco spieprzymy sprawę z serwowanym napojem, tudzież puścimy do osobnika po drugiej stronie lady przysłowiowe oczko. Warto zatem nieco bardziej niż normalnie wytężyć radary w czasie grania w LC, chociażby dla samych odzywek. Sama rozgrywka jest okraszona sporą ilością humoru - zaczynając od wyglądu postaci, czy wspomnianych tekstów, kończąc na informacjach, wypisanych na dowodach klientów.
Przebywanie w wirtualnym lokalu byłoby naprawdę przyjemne, gdyby nie dwa motywy - po pierwsze gra potrafi być naprawdę złośliwa. Już nie tyle trudna, co złośliwa - margines błędu jest tutaj niezwykle mały, zaś jak mówiłem wcześniej - jedna wtopa za dużo i wylatujesz. Będziesz próbować sprawdzić dowód tego samego klienta dwa razy? Wypad. Spróbujesz podać drink osobie nieletniej? Wypad. Zaserwujesz za dużo złych drinków? Wypad. Nie wyrobisz się w czasie i zarobisz za mało? Wypad. Jest to mocno frustrujące, zwłaszcza motyw z dowodem - w późniejszej części gry, najnormalniej w świecie już ciężko zapamiętać kogo sprawdzaliśmy a kogo nie. Inną, jeszcze gorszą rzeczą jest monotonia rozgrywki. Wszak po pewnym czasie miksowanie i serwowanie drinków może się po prostu znudzić, a to wszystko, co tutaj będziemy robić. Na dłuższą metę tytuł najnormalniej w świecie znuży grającego, jednak w małych, dziennych dawkach nie powinno być tak źle. Jeżeli szukacie prostej i niewymagającej gry, na 5 lub więcej minut, Last Call jest idealnym wyborem. Bycie barmanem, w dodatku w takim humorystycznym, wirtualnym lokalu, może się z początku bardzo spodobać!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze, sugestie, przemyślenia? Wal śmiało!