niedziela, 24 marca 2013

23 - Zagadki Lwa Leona

Rok wydania: 1998

W życiu każdego człowieka przychodzi taki okres, w którym należy wstać, walnąć z całej siły życie w mordę, zacząć się interesować ilością zer (po jedynce, mam nadzieję) na swoim koncie, czy gdzieś w krzakach, razem z jakąś panną (panem w wersji dla dam), walczyć o przetrwanie gatunku. Każdy to zna - ale mimo tego nieuchronnego procesu dorastania co niektóre rzeczy mogą pozostawać niezmienne przez długi czas.

Rany, ale to ja mam zagwozdkę z tą produkcją, stworzoną przez szanownych panów z Leryx Longsoft (tak, tak, Polacy!). To coś jak oglądanie kucyków, czy innych kreskówek, dla co niektórych - trzeba to zrobić, ale wyłącznie na laptopie, będąc przykrytym kocem, schowanym w szafie, nie swojej, ale sąsiada, oddalonego o 20 przecznic od naszej, a najlepiej to w ogóle w jakimś sąsiednim kraju, bo tak normalnie to nieco wstyd. Czemu tak, a nie inaczej? Czas się przyznać i przyjąć to na klatę - ZLL to gra logiczna, w dodatku adresowana dla małych dzieci (wierząc wszelkim doniesieniom - od lat sześciu). I nic się od tego 1998 nie zmieniło - jak mi się ona wtedy podobała, tak podoba się i dziś!

ZZL nie jest jednak pierwszym występem poczciwego króla dżungli, Leona. Ten już 2 lata wcześniej wystąpił w niezbyt skomplikowanej platformówce 2D, także adresowanej dla młodszych gierkowiczów, o sprytnym tytule „Lew Leon” (zapewne, aby nikt się nie skapnął). Dziarski lew już wtedy ganiał po dżungli, używał arsenału dostępnych przedmiotów do walki z dzikim światkiem, oraz rozwiązywał nieskomplikowane zadanka logiczne - a wszystko to w naprawdę kolorowym i bajkowym świecie. Jak najbardziej ludziskom się to spodobało, jednak, przynajmniej moim zdaniem, nasz lwi kolega pokazał o wiele większą formę w kolejnej części swoich przygód - wspomnianych Zagadkach Lwa Leona - te były m.in. dodane jako pełna wersja do 16 numeru magazynu PC Okay! (rany, pamięta to ktoś jeszcze?)

 (pomysłowa i sympatyczna okładka Lwa w pełnej krasie)

Na płytce z gierką możemy dostrzec logo i napis „łamanie głowy” - i to właśnie będzie motywem przewodnim produkcji. Pamiętasz The Incredible Machine? ZZL to gra logiczna w podobnym stylu. Każda lokacja-zagadka to pojedynczy ekran, na którym musimy rozwiązać postawiony problem (np. spłoszenie ptaków, doprowadzenie lwa do korony, oddanie skorupy właścicielowi), korzystając z dostępnych w inwentarzu przedmiotów.  A tych jest sporo, i to zróżnicowanych - dostępne mogą być liny, balony, kładki, bomby, pompki, kolibry(!) czy też odważniki. Należy odpowiednio skojarzyć, do czego może się przydać dany przedmiot - balon może unosić przedmioty, połączone liną (jej długość także ustalamy sami, a ma ona spore znaczenie!), kolibry, napierniczając swoimi skrzydełkami, potrafią ukierunkować lot balonów, podpalona bomba po pewnym czasie wybuchnie... kombinacji jest naprawdę sporo, a one same zmieniają się z poziomu na poziom. Po ustawieniu elementów na scenie (początkowo możemy je rozłożyć dowolnie, nawet wbrew prawom fizyki) klikamy w przycisk „Start”, aby ruszyć całą zabawę. Wtedy też widzimy rezultat naszych poczynań - balony zaczynają się unosić, kolibry i pompki pracują, a odważniki lecą w dół, niczym polska gospodarka. Szybko zobaczymy czy udało nam się rozwiązać problem, czy też nie. Triumfujesz? Gratuluje, spadaj do następnego poziomu. Coś się popierniczyło? W takim razie zatrzymaj akcję, aby rozstaw przedmiotów wrócił do pierwotnych lokacji i spróbuj manipulować nimi ponownie, aż do czasu, kiedy wpadniesz na prawidłowe rozwiązanie zagadki.

 (zagadka numero uno - wypłosz te cholerne ptaszyska!)

Same problemy początkowo wyglądają nieskomplikowanie, jednak w dalszych poziomach mogą doprowadzić niejednego dorosłego do osiwienia. A jako że to gra wybitnie „children friendly”, tak też pomyślano o systemie hintów. Otóż jeżeli za bardzo się rozbabężysz i spędzisz na danym poziomie dość dużo czasu, to sam automatycznie dostaniesz podpowiedź do rozwiązania danego problemu, w postaci rozstawienia przedmiotów w stylu planu działania, wyglądającego jak szkic, zresztą. Nie wyświetli się on automatycznie (jedynie powiadomienie o zdobyciu tegoż), więc teoretycznie możesz kombinować dalej i nie iść na skróty. A tego kombinowania będzie dość sporo - na gracza czeka łącznie 45 poziomów, po 15 na każdy świat. Szybka matematyka wykaże, że tych jest sztuk trzy - Tajemnice Dżungli, Podwodne Zagadki oraz Sekrety Bieguna. Wszystkie te lokacje, poza oprawą, oczywiście, różnią się zestawem możliwych przedmiotów do użytku. W dżungli będziemy się bawić kolibrami, pod wodą skorzystamy z pomocy najróżniejszych rybek (ryba-młot czy ryba-piła, ich użycie jest rozumiane samo-przez-się), a w krainie wiecznego śniegu z pomocą przyjdą nam ot chociażby foki, które potrafią odbijać przedmioty (np. piłki), które na nie wylądują. Im dalej, tym trudniej - zwłaszcza na Biegunie trzeba będzie nieco pomyśleć, zwłaszcza gdy będziecie chcieli przejść kolejne poziomy bez użycia podpowiedzi. 
 
A naprawdę warto myśleć, gdyż całość jest wspierana przez bardzo fajną oprawę. Grafika jest naprawdę sympatyczna - miła dla oka i dość kolorowa (całość przypomina jakąś kreskówkę dla dzieciarni, niż gierkę), złożona zarówno z prerenderowanych, jak i własnoręcznie rysowanych elementów (starsi wyjadacze spostrzegą, że sporo assetów tutaj zostało ponownie użytych z poprzedniej części przygód lwa). Do samej animacji także nie mogę żadnego pieska przyczepić - poklatkowa, wykonana z odpowiednim, bajecznym humorem, zadowoliła niejednego bachorka w dniu premiery (i dzisiaj nadal może). Warstwa dźwiękowa z kolei prezentuje się jeszcze lepiej. Już pominę wszelkie mniej-i-bardziej wesołe dźwięki, a skupię się na samej muzyce - ta została skomponowana przez niejakiego Adama Skorupę, co powinno już znawcom dać wiele do myślenia. :) Motywy muzyczne są niezwykle spokojne i kojące, dzięki czemu nie ani wcale rozpraszają gracza, a tym bardziej - motywują do wspomnianego łamania głowy. Tym bardziej - doborem instrumentów (jak i użyciem ambientów w tle) jak najbardziej pasują do danej scenerii. Polecam przekonać się o tym samemu, naprawdę warto!

(połamiemy nieco głowę?)

Cóż, dla fanów gier logicznych (są jeszcze tacy?) lepszych rekomendacji raczej nie przedstawię. Jeżeli lubiłeś wszelkie gry z serii The Incredible Machine czy Crazy Machines, to jest spora szansa, że też polubisz ZLL. A zagrać w gierkę naprawdę warto, gdyż nie dość, że Polacy się po raz kolejny postarali (zaiste, magiczne te lata 90 były), tak na dodatek układanie tych przedmiotów i patrzenie cóż one będą wyczyniać może wciągnąć! Innych zapewne zrazi dziecinna oprawa (gdyż, jak wspomniałem, nie oszukujmy się - finalny i realny odbiorca gierki był taki, a nie inny), czy w ogóle sam sam fakt, że w ogóle tutaj trzeba myśleć - gdyż bez owijania w bawełnę, ale w dzisiejszych czasach łatwiej jest pociągnąć za spust przy jakimś kolejnym FPSie, niż posiedzieć nad pewną łamigłówką. Przełam ten stereotyp i daj szansę Leonowi jeszcze dziś!

2 komentarze:

  1. Ciekawa gra, kiedyś trzeba będzie sprawdzić. A okładka na poziomie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. O, a to jedna z gier mojego dzieciństwa, nawet udało mi się ją przejść prawie samemu! :)

    OdpowiedzUsuń

Komentarze, sugestie, przemyślenia? Wal śmiało!