niedziela, 28 kwietnia 2013

30 - Gex 3D: Enter the Gecko

Rok wydania: 1998
Dostępna także na: Sony PlayStation, Nintendo 64, GameBoy Color

Znana także jako: Gex 2: Enter the Gecko, Gex 64: Enter the Gecko (N64)
Reedycje: PlayStation Network (PS3/PSOne Classics)

No proszę, 30 wpis gierkowy na tym blogu - ten czas to faktycznie szybko leci. Idealna okazja na jakąś imprezkę, nieprawdaż? Więc co powiecie na małe balowanie, wraz z naszym ulubionym gekonem, i to jeszcze gratisowo w pełnym trójwymiarze? It's tail time!

Tak szczerze mówiąc, to sympatyczna, zielona jaszczurka to jeden z moich ulubionych bohaterów z czasów dzieciństwa. Mimo tego, że to był typowy „Sonic-wannabe”, tworzony głownie pod marketing. Ale cóż mi się dziwić - Gex był zwinny, występował w ukochanym przeze mnie gatunku - platformówkach, a w dodatku posiadał w rękawie sporo różnorodnych, dowcipnych odzywek. Nie od parady pierwszy Gex był jednym z tzw. selling pointów starusieńkiego 3DO (później to już w ogóle był dodawany do pudełek z konsolą). Jednak to był rok 1994, a dziarski jaszczur hasał w radosnym dwuwymiarze. A jako, że druga połowa lat dziewięćdziesiątych była taka, a nie inna, tak Gex, aby przeżyć, musiał wykonać skok w stronę grafiki 3D. Taki standard, wyznaczony przez Mariana w 1996 - przechodzisz na trójwymiarową stronę mocy, lub giniesz w męczarniach. Na rezultat za długo nie trzeba było czekać (czas umilały nam kolejne wersje Gex'a 1, w 1996 na Saturn'a i PlayStation, na początku 1997 na komputery) - w roku pańskim 1998 gracze otrzymali danie o nazwie „Gex 3D: Enter the Gecko”, upichcone wedle zasady „to samo, tylko lepiej i więcej. I w 3D.”

(właśnie zdałem sobie sprawę, że dawno nie było żadnej fotki z mojej kolekcji, hmm)

Akcja gry rozgrywa się zaraz po wydarzeniach z części pierwszej -  Gex, przytłoczony nagłą popularnością, postanowił wycofać się z życia publicznego i wrócić do swojej przytulnej rezydencji na Maui (Hawaje), oddając się swojemu ulubionemu hobby - oglądaniu telewizji. Sprawy jednak nieco się skomplikowały, a hobby wkrótce stało się uzależnieniem, gdyż gekon już nie spędzał dni, a tygodnie, przez srebrnym ekranem. Po dwóch latach beztroski Gex stwierdził, że jednak przydałoby się coś zmienić w swoim życiu, gdyż taki styl powoli prowadzi go do szaleństwa. Jego marzenie spełniło się niezwykle szybko - naszego bohatera pewnego barwnego dzionka odwiedzają dwaj agenci rządowi, którzy wyjaśniają, że paskudny Rez, znany z poprzedniej gry, powrócił do Medialnego Wymiaru i powoduje niezłe zamieszanie, koronując się na niekwestionowanego pana cyfrowego świata. Agenci mają dla Gex'a propozycję nie do odrzucenia - powrót do świata, znanego z części pierwszej, oraz ciche sprzątnięcie Rez'a, tak, aby już nikomu się nie uprzykrzał. Jaszczur odmawia, twierdząc, że nie jest na tyle szalony, by wracać do tego miejsca. Jednak po sympatycznej pogawędce, w iście państwowym stylu, jak i podsunięciu gekonowi pewnych przekonywujących argumentów (czyt. walizki wypełnionej forsą), ostatecznie Gex decyduje się na powrót do Medialnego Wymiaru i pokazanie Rez'owi kto tak naprawdę tam rządzi. 

Grę można skwitować jednym określeniem - collect-a-thon - i wszystko jasne. G3D to trójwymiarowy platformer, który garściami czerpie ze sprawdzonego wzorca, jakim jest Super Mario 64. Wszystko jest na miejscu - centralny hub, którego kolejne zakamarki otwierają się w miarę postępu w grze, dostęp do kilku poziomów w danej chwili, bez żadnego giercowania po sznurku, a w każdym poziomie do zdobycia czerwone oraz srebrne piloty, które służą do odblokowywania kolejnych leveli i części świata. Brzmi znajomo, czyż nie? Całe szczęście, że akurat G3D należy do tej grupy gier, która prawidłowo przechwyciła wzorzec i odpowiednio go wykorzystała. Banjo-Kazooie to to może nie jest, ale gra się jak najbardziej przyjemnie.
Na każdym poziomie znaleźć można 2 lub 3 czerwone piloty. To one pełnią tutaj rolę gwiazdek z Mariana, czy puzelków z BK. I na tym polu Ameryki nie odkryto, gdyż zadania nie są niczym nowym - nasz wesoły pogromca owadów latających będzie musiał dostać się do wybranego miejsca na poziomie, rozwalić/znaleźć określoną liczbę przedmiotów, tudzież nieco pomyszkować, by odszukać pewne sekretne przejście. Żadnych komplikacji tutaj nie ma - każdy pilot ma podpowiedź w nazwie, niczym gwiazdki z SM64,  co daje wskazówkę graczowi, o miejscu położenia danego lotnika. Co mnie tutaj jednak niezwykle wpienia, to motyw podobny do Mariana Sześćdziesiątczwartego - po zdobyciu czerwonego pilota poziom z automatu się kończy, a kolejny zdobywamy zaczynając level od nowa. Szkoda, że Crystal Dynamics spapugował ten element rozgrywki z SM64, a nie z BK (gdzie, teoretycznie, wszystkie 10 puzelków można było zgarnąć za jednym zamachem). Nie zrozumcie mnie źle - Marian 64 to świetny platformer 3D, ale fakt powtarzania poziomu 7 razy (na szczęście w większości odwiedzało się różne fragmenty levelu) wpieniał mnie niesamowicie - więc chociaż tutaj jest o tyle dobrze, że maksymalnie odwiedzimy dany poziom 3 razy. Rany, jeżeli w przyszłości kiedykolwiek wróci boom na platformówki czy de to powiem tylko tyle - Ludwiku Dorn, Sabo, designerzy! Nie idźcie tą drogą!

(Gex podczas wizyty w Toon TV)

Poza dobrodziejstwami, w postaci czerwonych pilotów, dodatkowo na poziomach można zdobyć dwa srebrne piloty. Pierwszy z nich jest skrzętnie ukryty, a znalezienie go często stanowi nie lada wyzwanie (na szczęście zgarnięcie go nie kończy planszy, ufff), drugi z kolei to „zdobądź-100-monet-wannabe” - ten dostaniemy, gdy zdobędziemy określoną ilość znajdziek (30 pierwszego typu, 40 drugiego i 50 trzeciego). A po cóż takie karkołomne wyzwania, zapytasz? Do odblokowania poziomów bonusowych, których ukończenie obdaruje cię złotym pilotem - te z kolei są niezbędne do odblokowania sekretnych poziomów. Rany, sporo tego, czyż nie? Owszem - łącznie na gracza czeka 15 zwykłych poziomów, 12 poziomów bonusowych (w tym walk z bossami) oraz 3 sekretne poziomy. I tu należą się gromkie brawa developerom - nie dość, że poziomów jest mnóstwo, to dodatkowo cała ich struktura jest dopieszczona na maksa. Tutaj po prostu widać, że zbieractwo gracza będzie co raz nagradzane, a to poziomem bonusowym, a to sekretnym - aż chce się grać i grać!

Co jednak stanowi najsilniejszy atut gierki, który sprawia, że co raz do niej wracam? Radosny humor, oparty w głównej mierze na najróżniejszych parodiach. Zacznijmy od samych światów - tutaj one zostały przedstawione jako kanały telewizyjne, utrzymane w różnorodnej konwencji. Odwiedzimy Toon TV (absurdalny świat kreskówek), Scream TV (horror), Circuit Central (sci-fi), Kung-Fu Theater (chyba nie wymaga komentarza?), The Rocket Channel (fantastyka), Pre-History Channel (jak nazwa wskazuje - prehistoria) oraz Rezopolis, czyli siedzibę głównego wredziocha. Jednak najsmakowitszym kąskiem dla fana wszelkich parodii są same poziomy, zaczynając już od nazw. Co powiecie na Poltergex, Honey I Shrunk the Gecko, Samurai Night Fever, The Umpire Strikes Out, Pangaea 90210, No Weddings and a Funeral, Gilligex Island, Thursday the 12th, Texas Chainsaw Manicure czy The Spy Who Loved Himself. A to jedynie wisienka na szczycie tortu - nie raz, nie dwa Gex rzuci, często ironicznym, komentarzem, opisującym wydarzenia na ekranie, zaś on sam na niektórych poziomach paradować będzie w gustownym (i pasującym) ubraniu - ot chociażby w szykownym garniaku w hubie, z króliczymi uszami na kreskówkowych levelach, tudzież w kimono w świecie Kung-Fu Theater. Jak widać lista parodii jest niezwykle spora - a ta może nieźle się rozrosnąć, gdy gracz będzie nieźle oblatany w popkulturze tamtejszych czasów (jak i popkultury ogólnie).


(przygody gekona, w kolorze i stereo! Gameplay zawiera zarówno części z N64, jak i z PSXa)

Przygody żwawego jaszczura będziemy podziwiać w klimatycznej (chociaż często mocno uproszczonej, ze względu na barierę obliczeniową, jak i fakt, że gra pojawiła się i na komputerach, jak i na PSX/N64) grafice 3D, która jest unikatowa dla każdego świata. Wybitnie optymistyczne, aż kłujące oczy kolory, jak i sporo absurdalnych postaci (kwiatki z wielkimi młotami) w świecie Toon TV, ponura paleta barw i gotyckie wnętrza dla Scream TV czy ciemności i sporo świecących elementów dla Circuit Central. Jest różnorodność, i to spora, a to się chwali! Co prawda postacie, jak i obiekty, są wykonane z małej ilości trójkątów, jednak są one na tyle sympatyczne (oraz fajnie zaanimowane) że szybko się na to przymyka oko. Muzyka, podobnie jak grafika, także jest utrzymana w innej konwencji dla danego poziomu - horrorne motywy dla Scream TV czy wesołe humoreski w Toon TV, do niczego nie można się przyczepić. Ba, co niektóre kompozycje potrafią wpaść w ucho (jak np. motyw główny huba)! Całość dodatkowo wspiera sam Gex, który co raz rzuci niewybrednym komentarzem, jak już zresztą wspomniałem. Jedynie do czego mogę się przyczepić to owe kwestie w wersji na N64 - o ile jaszczur w wersji płytkowej posiada ok. 800 różnych docinków i powiedzonek, tak ilość ich na kartridżu została zredukowana do setki. Jest to zrozumiałe, biorąc pod uwagę pojemność nośnika, jednak w tym przypadku gadki lubią się często powtarzać - a słuchanie tego samego n-ty raz pod rząd przestaje bawić, a zaczyna drażnić.

Rany, tak się tutaj rozpływam i w ogóle, ograniczając minusy do minimum. A tych, niestety, jest tu kilka. Największego karnego kutasa z dziką chęcią przykleiłbym kamerze, gdyż jej praca sprawia, że dzieci płaczą. Nie pomaga nawet fakt, że do dyspozycji mamy trzy różne tryby poruszania kamery (automatyczny, półautomatyczny i manualny). Tak, wiem, to bardzo częsty minus, przypisywany platformerom 3D z tego okresu, jednak w Gex'ie ona zachowuje się nieco gorzej, niż w innych gierach z tej zacnej ery. Bardzo często kamera ustawia się w pozycji, która niezwykle utrudnia manewrowanie gekonem - albo zasłoni widok, albo w ogóle wbije się w jakiś obiekt/ścianę, prześwitując przez niego/nią. Pół biedy jednak z tym, bowiem czasami nawet zdarzy się, że kamera zmieni punkt obserwacji w czasie biegu lub skoku, co w 90% skutkuje spieprzeniem danej akcji i powtarzaniem całości od nowa. Wpienia to człowieka niesamowicie, powodując nagłe ataki zwracania obiadu, zwłaszcza podczas wspinaczki po jakiejś wysokiej strukturze, lub ganianiu po miejscu, gdzie atakują ze wszystkich stron. Nie wiem, czy programista w czasie programowania kamery nagle zemdlał, tudzież robili to studenci na praktykach, ale nie zmienia to faktu, że kamerzysta na chorobowym niezbyt dobrze się odbił na całości. Pamiętam, że kilka recenzentów swojego czasu krytykowało G3D za ciężkie do opanowania, przynajmniej na początku, kontrole, jednak ja osobiście sądzę, że to nie tyle sterowanie jaszczurką co właśnie praca kamery sprawia, że manewry Gjeksem są bardziej trudniejsze, niż powinny normalnie być. Co nie oznacza, że sterowanko nie ma swojego za uszami - mogłoby być ciutkę lepsze, gdyż, paradoksalnie, czasami Gexem łatwiej manewrować przy użyciu D-Pada, niż gałki analogowej. A jeżeli jesteśmy na tym temacie - to komputerowcom polecam zainwestowanie w (tudzież podpięcie) pada, gdyż sterowanie klawiaturą do najprzyjemniejszych nie należy (chociaż z drugiej strony - która platformówka 3D na klawikordzie była przyjemna?)

Koniec końców - grać. Nie ma żadnego wytłumaczenia, biorąc pod uwagę fakt, że gekon 3D został wydany na 3 platformy (pomijając GBC), a dodatkowo posiadacze grillów, znaczy się PlayStation 3, mogą zdobyć ten smakowity kąsek z PSOne Classics. Tym bardziej, że wkrótce długi weekend majowy nas czeka, panowie. Zatem zostaw tego kolejnego, generycznego FPSa w, coraz to piękniejszej, grafice HD i lepszym blurem/bloomem, i zobacz, na czym polega prawdziwa miodność gierki. To jeden z bardziej udanych klonów Mariana 64, więc jeżeli lubisz tego typu gierki, to musisz czym prędzej obczaić tytuł. Zdobywanie kolejnych pilotów w zakręconych światach 3D jak najbardziej wciąga! Szkoda tylko, że od czasów trzeciej części (Deep Cover Gecko) słuch o jaszczurce zaginął. A ja się pytam - gdzie mój Gex, co?! Może chociaż jakiś HD remake pierwszej części, hmm?

2 komentarze:

  1. Odwzajemniam się tym samym - dodaję bloga do czytanych ;) Także muszę Cię pochwalić, bo odwalasz kawał porządnej pracy. Mało jest bowiem stron, na których ktoś pisze wyłącznie o starszych grach :) Oby tak dalej!

    OdpowiedzUsuń
  2. Pamiętam, że kiedyś chciałem w Gex'a zagrać, a jakoś nigdy nie miałem okazji. Zawsze mi się podobała bondowska okładka :) Trzeba będzie kiedyś nadrobić zaległości

    OdpowiedzUsuń

Komentarze, sugestie, przemyślenia? Wal śmiało!