wtorek, 19 lutego 2013

11 - Rayman Designer

Rok wydania: 1997

Oooh, już słyszę te wszelkie głosy oburzenia - „Co?! Rayman na tym blogu? Przecież wszyscy go znają! Deprawacja graczy, na rożen autora! *odgłosy szykowanych maczet, wideł i pochodni*” Przede wszystkim - omówiona zostanie tutaj część, która za bardzo nie liczy się do głównej historii świata Promienistego Faceta. I mówiąc o Rayman Designerze nie myślę tutaj o jakimś gościu bez kończyn, który siedzi przed kompem, klika w edytorze i tworzy kolejne poziomy do Borderlandsów czy innych szlachetnych produkcji. Tutaj mowa będzie o pewnym mniej znanym suplemencie do części pierwszej, dodającym nieco pikanterii całości, jak i sympatycznym programiku, dodawanym do gry, który spowodował ogólne rozradowanie co niektórych fanów na całym świecie.

Nawet jeżeli jesteś fanem pana Ramajana to nie będzie zbytniej tragedii, jeżeli ten tytuł przeszedł niezauważony przed twoim nosem, więc odłóż ten sznur i się nie wieszaj - RD to samodzielny dodatek do pierwszej części przygód sympatycznego bohatera z 24 nowymi poziomami do zwiedzenia. Nie ma tu żadnej nowej fabuły (wierząc instrukcji jest tu jedynie standardowe pierdzenie w stylu „Mr. Dark powrócił, znowu trzeba mu spokać dupsko, ratuj nas Raymanie!” - to wszystko to jedynie zabieg kosmetyczny), nowych zasad czy światów - wszystkie 24 poziomy rozgrywają się w tych samych miejscach co wydarzenia z pierwszego Raymana. Jest zatem i Dream Forest, Blue Mountains czy Candy Château. Krótko mówiąc - wszystkie znane z poprzedniej przygody lokacje. Nowością jest jednak fakt, że poziomy można przechodzić w dowolnej kolejności. Teraz możesz od razu podreptać sobie do, powiedzmy, szóstego świata, bez konieczności kończenia poprzednich lokacji, co z pewnością ucieszy fanów gier otwartych - przechodzisz co chcesz i kiedy chcesz.

 (hm, ten mój kartofel coś dzisiaj chyba zaspany jest)

Na gracza czeka łącznie 6 światów, po 4 poziomy na każdy. I to właśnie owe poziomy stanowią główny bat nad grającym - mimo że miejscówki możemy odwiedzić w dowolnej kolejności, tak poszczególne poziomy muszą już być ukończone jeden po drugim. Nie ma lekko, chlebek za sześć pięćdziesiąt - nie dobierzemy się do poziomu czwartego, jeżeli nie ukończymy trzech poprzednich. W mniemaniu co niektórych może to nieco szargać otwartość rozgrywki, ale uwierzcie mi - jest dobry powód na taką, a nie inną, decyzję, ale o tym za momencik.

W samej rozgrywce nie zanotowano większych zmian - nadal sterujemy tym samym, wesołym stworkiem, tym razem jednak już posiadającym komplet wszystkich umiejętności na starcie, zbieramy te same przedmioty co rok wcześniej - rewolucyjnych zmian w samej mechanice czy podstawowym projekcie gry nie ma. Zmieniły się jednak zasady ukończenia poziomu. Już nie wystarczy po prostu dostać się na koniec danej planszy i dotknąć znaku z wykrzyknikiem - głównym celem w RD jest zdobycie 100 niebieskich Tingsów (tak, takich samych jak poprzednio) w pierwszej kolejności, oraz 10 innych, różnokolorowych - te z kolei są głównie potrzebne aby odblokować kolejne części poziomu. Plansze są naprawdę spore oraz rozległe, dlatego też są podzielone na, powiedzmy, „sekcje”. Domyślnie Rayman może podróżować tylko po „sekcji” na której obecnie się znajduje, jednak zdobycie konkretnego Tingsa (lub grupy tychże, ew. ciśnięcie piąchą w konkretne miejsce) spowoduje pojawienie się platformy czy zniszczenie totemu blokującego dalszą drogę. Przygotujcie się zatem na sporo eksploracji i kombinowania, gdyż od tego zależy czy uda wam się pomyślnie ukończyć poziom. Należy także wspomnieć, że klatki z Electoonami zostały usunięte w RD - zapewne aby za bardzo nie rozpraszać gracza niepotrzebnymi pierdołami podczas procesu poszukiwania kolejnych Tingsów. Dodatkowym smaczkiem jest rejestrowanie najlepszego (najkrótszego) czasu ukończenia danego poziomu - dlatego też nawet po skończeniu tegoż można spróbować go rozgromić raz jeszcze, tym razem jednak z szybszym czasem.

(małe foto z wycieczki po Band Land)

Kilka słów o poziomach - o ile graficznie są podobne do pierwszej części przygód Raymana (z paroma wyjątkami, dodano ot chociażby kilka nowych przedmiotów, które teoretycznie mają ułatwić podróż po poziomach, np. małe baloniki, po których można skakać) tak pod względem poziomu trudności jednak przebijają te z Pana Raymana Jeden. Tak jak poprzednio, zginąć tu niezwykle łatwo (przepaście, woda, rozstawienie przeciwników, sacrebleuuuuu) i po takowym potknięciu oczywiście nie ma przebaczenia - wracasz na start (o ile nie spotkałeś żadnego checkpoint'a po drodze, tych także mocno zaoszczędzono). Cieszy chociaż fakt, że zachowujesz wszystkie zdobyte Tingsy, jednak niebezpieczną drogę należy powtórzyć (po stracie wszystkich żyć - cały poziom od nowa, ma się rozumieć). Nowych graczy może to odstraszyć, ale weteranom - jak najbardziej się spodoba. Miejcie także na uwadze fakt, że sporo tu pułapek, tylko czyhających na gracza, o wiele więcej niż w Raymanie Pierwszym - fałszywe platformy, złe purpurowe lumki, znikające fragmenty terenu czy wspomniane już rozstawienie przeciwników - wszystko to jest istnym, jak to mawiają użytkownicy angielskiego, pain in the ass i naprawdę trzeba uważać. Każdy kolejny poziom jest cięższy od poprzedniego, dlatego też graczowi nie dano swobodnego wyboru planszy - bo znając życie ten zapewne wybrałby ostatni i się epicko frustrował i rzucał mięchem.

(Rayman Projektant w akcji)

Graficznie i muzycznie ciężko powiedzieć cokolwiek nowego, co jeszcze nie zostało powiedziane - to samo, co w Raymanie 1. Oko nadal cieszy bajkowa, pełna barw grafika 2D i pełne życia animacje, zaś z głośników wydobywają się te same, znane muzyczki (choć fakt, niektóre dźwięki zostały podmienione). Nic nowego, powrót na stare śmieci - ale to jak najbardziej na plus, bowiem oprawa audiowizualna nie próbowała nic nowego ani odkrywczego - innymi słowy nic nie spieprzyła, a została przy starych, sprawdzonych rozwiązaniach.

Największym plusem, jak i ciekawostką, produkcji jest mały edytor dołączony do gry - Rayman Mapper. Ten Windowsowy programik pozwoli graczom na stworzenie ich własnych poziomów do RD. Nie jest on za trudny w obsłudze (w dodatku dobrze obdokumentowany, zarówno oficjalnie jak i przez innych w sieci) i przy odrobinie treningu (jak i dobrych chęci) nawet mało wprawiony w projektowanie poziomów gracz może stworzyć planszę do RD, korzystając z gotowej biblioteki obiektów i bloków - łącznie 6 paczek, każda korespondująca z danym światem. Zapaleni budowniczy czym prędzej przystąpili do działania, co zaowocowało 40 najlepszymi poziomami innych graczy, które były dodawane do kompilacji Rayman Gold oraz Rayman Forever. Zaś wraz z rozwojem internetu, mimo że na tytule już nieco zalegał kurz, najwięksi fani nie zawiedli - nie dość, że stworzyli sporo własnych, ciekawych poziomów (i postowali je na dedykowanych forach) to w 2007 grupka utalentowanych programistów dostała się do wnętrza programu, zhackowała co trzeba i umożliwiła wczytywanie własnych grafik do edytora, a co za tym idzie - możliwość tworzenia własnych obiektów i bloków, a nie tylko korzystanie z gotowców, podsuniętych przez twórców. Kolejny, świetny przykład, że jak się chce - to się potrafi!

(całość tak naprawdę przypomina składanie klocków Lego)

RD jest nieco mniej znaną produkcją z Promienistym Facetem w tytule, gdyż mimo tak ciekawych rozwiązań fani w 1997 jednak bardziej czekali na kolejną część przygód wesołego bohatera, tym razem w ślicznym (jak na 1998, oczywiście) trójwymiarze - nawet na płytce z RD zamieszczone są trailery z Raymana 2, jak i wszelkie komentarze twórców. Tym niemniej produkcja zagarnęła sobie rzeszę oddanych fanów, którzy nawet, mniej lub bardziej, są aktywni do dziś - ot chociażby na YT można znaleźć filmy z różnorakich fan-poziomów, i prostszych i trudniejszych. Fanom Raymana, a w szczególności tym, którzy skończyli pierwszą część, jak najbardziej polecam, gdyż będą się przednio bawić z tytyłem. Wszelkim innym bardziej proponowałbym na początek Raymana 1, gdyż poziom trudności RD może ich nieco wgnieść w fotel, zwłaszcza na początku.

1 komentarz:

  1. Jak ja Cię kocham D:
    To była TA wersja Raymana, w którą namiętnie pykaliśmy z bratem w dzieciństwie D:.
    Tyle wspomnień, tyle wrażeń, tyle radości że się pokonało czas brata... A nie wiedziałam kompletnie, czemu Rayman 1 nie wyglądał jak ten który pamiętałam z dzieciństwa, a teraz już wiem... Natychmiast lecę po tę wersję >.>

    OdpowiedzUsuń

Komentarze, sugestie, przemyślenia? Wal śmiało!