czwartek, 7 lutego 2013

2 - Albion

Rok wydania:  1996.

Obca planeta, ekspedycja ludzka, wyruszająca na zbadanie jej, fantastycznie wykreowany świat, zamieszkany przez tajemniczą rasę. Brzmi znajomo? Jakaś tania kopia Avatara? Otóż nie, nawet można się pokusić o stwierdzenie, że to właśnie Avatar jest kopią omawianej gry. (fanbojów proszę o odłożenie wszelkich maczet, wideł i pochodni, i nienamierzanie mnie swoimi epickimi, hakjerskimi metodami - to nie moja opinia ale ...opinia ogółu który miał styczność z fantastycznym światem Albionu!)

Daleka przyszłość wydaje się być bardzo lubianym motywem pośród komputerowych scenarzystów, gdyż Albion (podobnie jak omawiany wcześniej The Journeyman Project) właśnie rozgrywa się w takowej.  W roku 2230, dokładniej rzecz biorąc, kiedy to ludzie już dawno okiełznali podróże w hiperprzestrzeni i zajmują się penetrowaniem najdalszych zakątków kosmosu. Jeden z podróżujących statków – Toronto – w takowym właśnie przemiłym, dalekim zakątku bliżej nieokreślonego układu słonecznego odkrył pewną pustynną planetę, z którą wiąże spore nadzieje z wydobywaniem surowców. Korporacja DDT (do której należy m.in. Toronto) nie chce jednak pobrudzić sobie rączek, gdyby cokolwiek, pfu pfu, nie wypaliło i przed kolonizowaniem planety wysyła na nią ekspedycję, w której skład wchodzi pilot Tom Driscoll oraz naukowiec Rainer Hofstedt, aby ta zbadała nowo odkryty glob. Jak zapewne możesz się domyśleć, drogi czytelniku, statek, którym lecą nasi herosi, ulega awarii i rozbija się na powierzchni  planety (która, swoją drogą, nosi nazwę, niespodzianka, Albion). Ta zaś okazuje się być zupełnym przeciwieństwem wszelkich informacji i danych, które mozolnie były wpychane w główki Toma i Rainera przez korporację – teoretycznie „pustynna” planeta tętni życiem, pełna najróżniejszej fauny i flory, zamieszkiwana przez inteligentną rasę jaszczurzo-humanoidalnych istot zwanych „Iskai” (a nawet zamieszkiwana także przez... albo nie, nie chcę psuć niespodzianek tym, którzy zdecydują się zagrać). Po wyleczeniu ran (jak i nauczeniu się jezyka i zwyczajów, panujących na Albionie) Tom i Rainer postanawiają dogłębniej zwiedzić tajemniczą planetę oraz uzyskać odpowiedzi na pytania, których naprawdę mnóstwo się namnożyło od czasu „awaryjnego” lądowania na Albionie...

(oficjalny trailer Albionu, samych "czystych" gameplay'ów na YT - niemalże brak)

Albion to RPG, który stanowi dość unikalny miks grafiki 2D oraz 3D – o ile same poruszanie się po świecie gry (wewnątrz budynków lub na mapie świata) to stary, dobry dwuwymiar, podobny do tego z takich gier jak The Legend of Zelda czy Final Fantasy, tak zwiedzanie miast czy lochów, tudzież walka rozgrywa się w trójwymiarze, wyglądającym niczym Doom czy Duke Nukem 3D. Taka zmiana perspektywy według wielu okazała się strzałem w dziesiątkę, gdyż sprawiała, że świat Albionu nie nużył gracza – obejrzany ze wszystkich stron budynek w 3D można było pieczołowicie zwiedzić od środka, ale już w ślicznym 2D. A sam świat Albionu tętni życiem – 24-godzinny zegar, cykle dnia i nocy, głód głównych bohaterów i potrzeba jedzenia oraz odpoczynku, postacie kręcące się po mieście tylko w określonych porach – wszystko to, czego powinno się wymagać od dobrego RPGa. A jeżeli dołożymy jeszcze do tego możliwość sprawdzenia każdego kąta danego budynku (gdyż Albion korzysta zarówno z klawiatury jak i myszki), zajrzenia do szafek, oglądania różnorakich przedmiotów, mebli, stylów architektonicznych – świat Albionu zaprawdę został wyciosany z dbałością o nawet najmniejsze detale – a jak wiadomo te cieszą najbardziej. Jest tu całe mnóstwo ukrytych przedmiotów, kufrów a nawet specjalnych miejsc, które, przy odkryciu, permanentnie zwiększą statystyki drużyny. Nawet motyw ciemnych lochów został tutaj zrealizowany po mistrzowsku – im więcej zapalonych pochodni w ekwipunku drużyny tym jaśniej  - a jeżeli jakikolwiek przedstawiciel rasy Iskai będzie przewodzącym drużynie to nawigacja po ciemnych korytarzach stanie się łatwiejsza, gdyż Iskai słyną z o wiele lepszego zmysłu wzroku niż ludzie. Mały motyw a jak cieszy!  Dodatkowo same konwersacje z napotkanymi postaciami są o tyle ciekawe, gdyż możemy z nimi chwilę pogawędzić o bieżących problemach (wybieranych z listy dialogowej), ale także możemy sami zaproponować temat (korzystając z tzw. „słowa kluczowego”, keyword) i dowiedzieć się paru informacji o nurtującym nas zagadnieniu, którego domyślnie nie można było wybrać (o ile oczywiście dany indywiduum wie o co nam chodzi).


(dla każdego coś miłego)

Oczywiście eksploracja świata, grzebanie w szafkach i zaczepianie obywateli to nie jedyne składniki RPGa  - tak, tak, trzeba także wspomnieć o walce. I tutaj kolejne zaskoczenie – Albion korzysta z systemu turowego, dość podobnego do tego z Heroes of Might and Magic (lub też nieco mniej znanego, ale naprawdę grywalnego MMORPGa – Wakfu). Na samym początku swojej tury gracz określa jaką akcję mają wykonać poszczególni członkowie drużyny (tj. poruszyć się, zaatakować, użyć magii itd.) , następnie patrzy na przebieg walki – jak to drużyna atakuje przeciwników, jak to ci atakują drużynę i się poruszają. I tak do utłuczenia wszystkich (lub też utłuczenia bohaterów, ew. ucieczki wrogów, gdy ci spostrzegą, że lepiej spieprzać, aż się będzie kurzyć, ale przeżyć). A wszystko to w perspektywie FPP (z oczu bohaterów), podobnej do tej przy poruszaniu się w lochach czy w mieście.

RPG idealny póki co? Cóż, nie do końca. Głównym penisem Albionu jest trudność rozgrywki. Gra jest horrendalnie ciężka, zwłaszcza na początku – trzeba kombinować, niczym koń pod górę, z ekwipunkiem, przedmiotami leczniczymi  i rozmieszczeniem członków drużyny by nie dostać porządnego łomotu od przeciwników.  Zaś podnoszenie statystyk u trenerów jak i kupno najróżniejszych dobrodziejstw (nie tylko mikstur leczących, ale także jedzenia, pochodni itd.) kosztuje, i to niemało – a niczym w prawdziwym życiu tu także trzeba liczyć się z każdym groszem. Wiadomo, że najlepiej już na początku mieć jak najlepszy ekwipunek, by zwiększyć szanse przetrwania, lecz ten jest cholernie drogi – a pieniędzy jak na lekarstwo, nawet masowe infiltracje szafek, niczego nie spodziewających się mieszkańców Albionu, czasami może niewiele dać. Przyczepiłbym się także niektórych zagadek (tudzież motywów) czy sekretów – w niektórych miejscach są one WYBITNIE potrzebne, a naprawdę ciężko samemu, na chłopski rozum, je odkryć. Tak, to kolejna z „tych gier”, które się w pełni doceni (lub zobaczy, ile motywów się ominęło) dopiero po przeczytaniu jakiegoś porządnego poradnika. Zaś jeżeli według ciebie poradniki to zło wszelakie, zabijające frajdę z gry to przygotuj się na wieeeele rozmów z NPCami, notowanie ważniejszych informacji i umiejętne ich analizowanie (z naprawdę sporym zrozumieniem) – a w niektórych przypadkach po prostu na krystalicznie czystego fuksa.

Tym niemniej naprawdę warto. Albion spokojnie śmiga pod DosBox’em i  jest jednym z lepszych, niekonwencjonalnych komputerowych RPGów, jakie mogą zaoferować lata dziewięćdziesiąte. Sama frajda z eksploracji świata i rozbudowanych rozmów z napotkanymi postaciami wystarcza by grać i grać dalej, w celu odkrycia wszelkich tajemnic planety Albion.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze, sugestie, przemyślenia? Wal śmiało!