Rok wydania: 1996.
Obca planeta, ekspedycja ludzka, wyruszająca na zbadanie jej,
fantastycznie wykreowany świat, zamieszkany przez tajemniczą rasę. Brzmi
znajomo? Jakaś tania kopia Avatara? Otóż nie, nawet można się pokusić o
stwierdzenie, że to właśnie Avatar jest kopią omawianej gry. (fanbojów
proszę o odłożenie wszelkich maczet, wideł i pochodni, i nienamierzanie mnie swoimi epickimi, hakjerskimi metodami - to nie moja
opinia ale ...opinia ogółu który miał styczność z fantastycznym światem
Albionu!)
Daleka przyszłość wydaje się być bardzo lubianym motywem pośród
komputerowych scenarzystów, gdyż Albion (podobnie jak omawiany wcześniej
The Journeyman Project) właśnie rozgrywa się w takowej. W roku 2230,
dokładniej rzecz biorąc, kiedy to ludzie już dawno okiełznali podróże w
hiperprzestrzeni i zajmują się penetrowaniem najdalszych zakątków
kosmosu. Jeden z podróżujących statków – Toronto – w takowym właśnie
przemiłym, dalekim zakątku bliżej nieokreślonego układu słonecznego
odkrył pewną pustynną planetę, z którą wiąże spore nadzieje z
wydobywaniem surowców. Korporacja DDT (do której należy m.in. Toronto)
nie chce jednak pobrudzić sobie rączek, gdyby cokolwiek, pfu pfu, nie wypaliło i
przed kolonizowaniem planety wysyła na nią ekspedycję, w której skład
wchodzi pilot Tom Driscoll oraz naukowiec Rainer Hofstedt, aby ta
zbadała nowo odkryty glob. Jak zapewne możesz się domyśleć, drogi
czytelniku, statek, którym lecą nasi herosi, ulega awarii i rozbija się
na powierzchni planety (która, swoją drogą, nosi nazwę, niespodzianka,
Albion). Ta zaś okazuje się być zupełnym przeciwieństwem wszelkich
informacji i danych, które mozolnie były wpychane w główki Toma i
Rainera przez korporację – teoretycznie „pustynna” planeta tętni życiem,
pełna najróżniejszej fauny i flory, zamieszkiwana przez inteligentną
rasę jaszczurzo-humanoidalnych istot zwanych „Iskai” (a nawet
zamieszkiwana także przez... albo nie, nie chcę psuć niespodzianek tym,
którzy zdecydują się zagrać). Po wyleczeniu ran (jak i nauczeniu się
jezyka i zwyczajów, panujących na Albionie) Tom i Rainer postanawiają
dogłębniej zwiedzić tajemniczą planetę oraz uzyskać odpowiedzi na
pytania, których naprawdę mnóstwo się namnożyło od czasu „awaryjnego”
lądowania na Albionie...
(oficjalny trailer Albionu, samych "czystych" gameplay'ów na YT - niemalże brak)
Albion to RPG, który stanowi dość unikalny miks grafiki 2D oraz 3D – o
ile same poruszanie się po świecie gry (wewnątrz budynków lub na mapie
świata) to stary, dobry dwuwymiar, podobny do tego z takich gier jak
The Legend of Zelda czy Final Fantasy, tak zwiedzanie miast czy lochów, tudzież walka rozgrywa się w trójwymiarze, wyglądającym niczym
Doom czy Duke Nukem 3D. Taka zmiana perspektywy według wielu okazała się
strzałem w dziesiątkę, gdyż sprawiała, że świat Albionu nie nużył
gracza – obejrzany ze wszystkich stron budynek w 3D można było
pieczołowicie zwiedzić od środka, ale już w ślicznym 2D. A sam świat
Albionu tętni życiem – 24-godzinny zegar, cykle dnia i nocy, głód
głównych bohaterów i potrzeba jedzenia oraz odpoczynku, postacie kręcące
się po mieście tylko w określonych porach – wszystko to, czego powinno
się wymagać od dobrego RPGa. A jeżeli dołożymy jeszcze do tego możliwość
sprawdzenia każdego kąta danego budynku (gdyż Albion korzysta zarówno z
klawiatury jak i myszki), zajrzenia do szafek, oglądania różnorakich
przedmiotów, mebli, stylów architektonicznych – świat Albionu zaprawdę
został wyciosany z dbałością o nawet najmniejsze detale – a jak wiadomo
te cieszą najbardziej. Jest tu całe mnóstwo ukrytych przedmiotów, kufrów
a nawet specjalnych miejsc, które, przy odkryciu, permanentnie zwiększą
statystyki drużyny. Nawet motyw ciemnych lochów został tutaj
zrealizowany po mistrzowsku – im więcej zapalonych pochodni w ekwipunku
drużyny tym jaśniej - a jeżeli jakikolwiek przedstawiciel rasy Iskai
będzie przewodzącym drużynie to nawigacja po ciemnych korytarzach stanie
się łatwiejsza, gdyż Iskai słyną z o wiele lepszego zmysłu wzroku niż
ludzie. Mały motyw a jak cieszy! Dodatkowo same konwersacje z
napotkanymi postaciami są o tyle ciekawe, gdyż możemy z nimi chwilę
pogawędzić o bieżących problemach (wybieranych z listy dialogowej), ale
także możemy sami zaproponować temat (korzystając z tzw. „słowa
kluczowego”, keyword) i dowiedzieć się paru informacji o nurtującym nas
zagadnieniu, którego domyślnie nie można było wybrać (o ile oczywiście
dany indywiduum wie o co nam chodzi).
(dla każdego coś miłego)
Oczywiście eksploracja świata, grzebanie w szafkach i zaczepianie
obywateli to nie jedyne składniki RPGa - tak, tak, trzeba także
wspomnieć o walce. I tutaj kolejne zaskoczenie – Albion korzysta z
systemu turowego, dość podobnego do tego z Heroes of Might and Magic
(lub też nieco mniej znanego, ale naprawdę grywalnego MMORPGa – Wakfu).
Na samym początku swojej tury gracz określa jaką akcję mają wykonać
poszczególni członkowie drużyny (tj. poruszyć się, zaatakować, użyć
magii itd.) , następnie patrzy na przebieg walki – jak to drużyna
atakuje przeciwników, jak to ci atakują drużynę i się poruszają. I tak
do utłuczenia wszystkich (lub też utłuczenia bohaterów, ew. ucieczki
wrogów, gdy ci spostrzegą, że lepiej spieprzać, aż się będzie kurzyć,
ale przeżyć). A wszystko to w perspektywie FPP (z oczu bohaterów),
podobnej do tej przy poruszaniu się w lochach czy w mieście.
RPG idealny póki co? Cóż, nie do końca. Głównym penisem Albionu jest
trudność rozgrywki. Gra jest horrendalnie ciężka, zwłaszcza na początku –
trzeba kombinować, niczym koń pod górę, z ekwipunkiem, przedmiotami
leczniczymi i rozmieszczeniem członków drużyny by nie dostać porządnego
łomotu od przeciwników. Zaś podnoszenie statystyk u trenerów jak i
kupno najróżniejszych dobrodziejstw (nie tylko mikstur leczących, ale
także jedzenia, pochodni itd.) kosztuje, i to niemało – a niczym w
prawdziwym życiu tu także trzeba liczyć się z każdym groszem. Wiadomo,
że najlepiej już na początku mieć jak najlepszy ekwipunek, by zwiększyć
szanse przetrwania, lecz ten jest cholernie drogi – a pieniędzy jak na
lekarstwo, nawet masowe infiltracje szafek, niczego nie spodziewających
się mieszkańców Albionu, czasami może niewiele dać. Przyczepiłbym się
także niektórych zagadek (tudzież motywów) czy sekretów – w niektórych
miejscach są one WYBITNIE potrzebne, a naprawdę ciężko samemu, na
chłopski rozum, je odkryć. Tak, to kolejna z „tych gier”, które się w
pełni doceni (lub zobaczy, ile motywów się ominęło) dopiero po
przeczytaniu jakiegoś porządnego poradnika. Zaś jeżeli według ciebie
poradniki to zło wszelakie, zabijające frajdę z gry to przygotuj się na
wieeeele rozmów z NPCami, notowanie ważniejszych informacji i umiejętne
ich analizowanie (z naprawdę sporym zrozumieniem) – a w niektórych
przypadkach po prostu na krystalicznie czystego fuksa.
Tym niemniej naprawdę warto. Albion spokojnie śmiga pod DosBox’em i
jest jednym z lepszych, niekonwencjonalnych komputerowych RPGów, jakie
mogą zaoferować lata dziewięćdziesiąte. Sama frajda z eksploracji świata
i rozbudowanych rozmów z napotkanymi postaciami wystarcza by grać i
grać dalej, w celu odkrycia wszelkich tajemnic planety Albion.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze, sugestie, przemyślenia? Wal śmiało!