sobota, 16 lutego 2013

8 - SkyRoads

Rok wydania: 1993

Nie oszukujmy się - tak naprawdę albo ty, albo któryś w twoich znajomych (lub też znajomy znajomego kuzyna znajomego) grał w omawianą produkcję. SkyRoads bowiem jest idealnym przykładem „tej” gry, w którą sporo ludzi grało za młodu, lecz z upływem lat zapomniało o niej. A naprawdę warto zmusić neurony do działania i pobudzić wspomnienia o tejże gierce (lub też ją w ogóle przedstawić jako nowość, jeżeli zabrakło przyjemności pocinania w SR berbeciem będąc), gdyż jest to iście piekielnie grywalny tytuł, nawet i dzisiaj. 

Wszystkim nowo przybyłym czym prędzej wyjaśniam - SR to czysta, arcade'owa miodność. Żadnych komplikacji i kombinowania, zawiłych fabuł i intryg, fajerwerków audiowizualnych czy innych podobnych rzeczy. Po prostu kolejne trasy, zwiększający się stopień skomplikowania (i frustracji, heh), kosmos i stateczki - to tak w pigułce a pro po SR. Omawiana gierka jest tak naprawdę remake'iem tytułu „Kosmonaut”, wydanego w 1989 roku (przez tych samych twórców, tak na marginesie), który miał podobne zasady oraz gameplay. Jednak my dziś pod lupę weźmiemy wersję z 1993 roku - ta przez fanów pierwowzoru została ochrzczona jako „Kosmonaut na sterdydach”. Jeżeli kojarzysz tamten tytuł, lecz nie próbowałeś w SR - to i tak jesteśmy w domu.

 
 (Into the Sun?)

Tyle słowem wstępu. Już wiadomo, że jest kosmos, statek i grywalność, jakieś podstawy już są. Ale o co właściwie tak konkretniej chodzi w SR? Zasady gry są proste, niczym budowa radzieckiego czołgu T-34/85 - gracz kontroluje mały stateczek kosmiczny, który potrafi jedynie przyśpieszać, zwalniać oraz skakać (o ile grawitacja na to pozwoli - o tym za chwile). Ten zaś musi się dostać do „garażu”, znajdującego się na końcu danej trasy. Droga do owego garażu jednak będzie trudna i zawiła, niczym 3 tomy pewnej książki dla jednego biednego Hobbita, gdyż trasa przypomina większość polskich ulic - pełno w niej różnorakich dziur, zarówno dużych jak i małych, dla każdego coś miłego. Jakby tego było mało na poziomie dodatkowo znajduje się wiele ślepych uliczek, „fałszywych” garażów, niemożliwych do przeskoczenia ścian czy też zdradzieckich czerwonych pól (o tym także za chwilę) - kontakt z tymi spowoduje barwną eksplozję naszego wehikułu. Twoim zadaniem będzie odpowiednie manewrowanie statkiem, przeskakiwanie przeszkód czy wyszukanie optymalnej (czasami nawet jedynej słusznej) drogi do celu, aby ten doleciał do prawidłowego, ostatniego garażu w jednym kawałku. Że co, uważasz że proste? Cóż, przez pierwsze 3 trasy może i proste, później robi się o wiele bardziej skomplikowanie.

Przede wszystkim ściany czy dziury nie są jedynymi przeszkodami, czyhającymi na biednego gracza - statek kosmiczny posiada wskaźnik ilości paliwa oraz tlenu. Tlen można uznać za „limit czasowy”, zaś paliwo tracimy w miarę poruszania się - im szybciej statek leci, tym szybciej zużywamy paliwo. Jakikolwiek z nich spadnie do zera - zaczynasz od początku. Biorąc pod uwagę te dwa czynniki zapewne lot wehikułu skończyłby się szybko, gdyby nie fakt, że zarówno droga, jak i platformy w okół niej, posiadają różne ubarwienie. Te zaś może wpływać na zachowanie statku - bowiem są zarówno kolory neutralne, ale także i specjalne - ot chociażby lądując na niebieskiej barwie uzupełnimy zapasy paliwa oraz tlenu, z kolei dotknięcie czerwonej powierzchni spowoduje natychmiastowe zakończenie egzystencji pojazdu. Z innych atrakcji można wymienić kolory, które np. automatycznie zmniejszają szybkość statku (lub też zwiększają), bądź wymuszają podskoczenie - w późniejszych poziomach naprawdę trzeba się nakombinować, by odpowiednio wykorzystać dobrodziejstwa płynące z różnokolorowych powierzchni (a dodatkowo także ominąć te mniej przyjemne).
Kolejną atrakcją, dodająca smaczku całości, jest zmienna grawitacja. Otóż każda trasa ma inny współczynnik grawitacyjny, co, jak pamiętacie z fizyki, oddziałuje na wysokość i długość skoku statku - zdarzają się trasy, gdzie grawitacja jest na normalnym poziomie, na innych będzie tak niska, że skok będzie naprawdę odległy (tu trzeba naprawdę z głową go używać, gdyż często można po prostu pofrunąć bardzo daleko i po prostu nie wcelować w konkretne miejsce), zaś na niektórych będzie tak wysoka, że pojazd ledwo co poderwie się od powierzchni - ba, czasami jest nawet i maksymalna (1700), co spowoduje, że skok w ogóle będzie niemożliwy. Tak więc umiejętne manewrowanie między przeszkodami i używanie różnokolorowych platform, to jedno, a wzięcie pod uwagę współczynnika grawitacji, to drugie. Niby arcade'ówka z prostym pomysłem, a jednak na co niektórych trasach trzeba naprawdę pokombinować.

(SkyRoads w pełnej krasie. Wygląda niepozornie? Zagrajcie sami by szybko zmienić zdanie)

Na gracza czeka łącznie 30 tras, w różnorodnych sceneriach - pas asteroid, niebieska planeta, lot nad bazą, Słońce (łącznie po 3 trasy na scenerię) - jest różnorodność, jest plus. Całość jest opakowana w miks grafiki 2D oraz 3D - o ile sam pojazd to stary, dobry sprite (jak i statyczne, choć ładne, tło), tak trasa to już polygonowe, nieoteksturowane (posiadające jedynie flat color lub kratkę) elementy, poruszające się pod wehikułem. Jak na rok wydania - 1993 - dawało to radę (tym bardziej że kojarzyło to się z innym hitem - Star Fox'em na SNES'a). Jeżeli chodzi o oprawę audio to rozgrywce przygrywają melodyjki MIDI oraz akompaniują proste (acz pasujące) dźwięki. Ogólnie oprawa jakoś specjalnie nie poraża, ale tez i nie przeszkadza - tym bardziej, nawet pasuje do gry, w której przede wszystkim postawiono na grywalność. Jedyna rzecz do której mógłbym się tutaj przyczepić (i to na siłę) - to brak jakichkolwiek rankingów, punktów czy też najlepszych czasów. Można tu tylko zobaczyć ile razy (i czy w ogóle) ukończyło się daną trasę. 

Ciężko napisać coś więcej o tytule który przede wszystkim broni się sporą miodnością - to właśnie grywalność gra pierwsze skrzypce w SR. Perfekcyjnie zbalansowano tutaj różnicę pomiędzy grywalnością, a frustracją - kiedy kolejny raz rozbijemy się statkiem na tej samej trasie to fakt, chwilę pobluzgamy, ale później uśmiechniemy się pod nosem, stwierdzimy „no no, ale teraz się nie dam!” i spróbujemy raz jeszcze - nie ma tu żadnych żyć ani ilości prób, można próbować przejechać daną trasę do woli - tytuł balansuje na cienkiej, czerwonej linii, jednak rzadko kiedy ją przekracza. Jeżeli tylko zaczai się bluse'a - gra potrafi wessać jak pompa, dlatego proponuję o zagospodarowanie sobie znacznej ilości wolnego czasu przed rozpoczęciem rozgrywki. Przechodzenie kolejnych kosmicznych tras naprawdę wciąga i dziś!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze, sugestie, przemyślenia? Wal śmiało!